...gdzie obcy zginie.
Konkretniej - na Szamarzewskiego.
|
pytanie cokolwiek retoryczne. |
Nie było łatwo zrobić to zdjęcie, bo rzeczywiście - dość często wystaje tam kwiat jeżyckiej młodzieży: brudnawy, palący podłe papierosy i plujący łupinami od słonecznika. Prowadzą oni zajmujące dysputy na temat tego, kto komu wpierdolił albo jak bardzo się najebał. Przechodząc obok, obawiam się ich bardziej niż wstawionych meneli. Chyba dlatego, że jeszcze nie do końca mają świadomość życia i jego konsekwencji. Jak u Peji - liczy się "szacunek ludzi ulicy", a ta wybitnie wymagająca nie jest. Smutne - ale przecież nie dziwne. Pod tym względem, zdaje się, Jeżyce nie są jakimś wyjątkiem. Zawsze tzw. młodzież była postrzegana przez starsze pokolenia, jako zdegenerowane i bezczelne jednostki. Nasuwa się tylko pytanie: skoro ja byłam dziesięć lat temu zdegenerowana i bezczelna, a proces postępuje - to czy gdzieś jest jakaś granica?
edit: Na popołudniowym spacerze byłam świadkiem pewnej sytuacji. Na Wawrzyniaka trzech podrostków kopało między sobą piłkę. Jeden z nich uderzył mocniej i futbolówka potoczyła się pod nogi siedzącego na schodkach pijaczka. Reakcja?
- Oddawaj piłkę, stary pedale...!
No. Właśnie.
życie w najczystszych jego przejawach :)
OdpowiedzUsuń