piątek, 31 maja 2013

To nie ludzie - to wilki!

Nie, żeby za często, ale czasami w przyrodzie występuje coś takiego jak całkowicie wolny piątek. Bez powinności, zobowiązań, planów i tak dalej.
Teraz, kiedy kwitną akacje i chodzenie po Jeżycach jest czystą przyjemnością - lekko alergiczną, ale wciąż jednak przyjemnością - to aż niemożliwe nie wykorzystać takiego właśnie wolnego piątku na spacer (truskawek na Jeżyckim zatrzęsienie, choć, niestety, wciąż jeszcze dość kosztowne).

Dospacerowałam zatem do Rynku i tam przetarłam oczy ze zdumienia. Albowiem ukazał się im taki oto widok:

Za jakość przepraszam uprzejmie. Starałam się zrobić skrytozdjęcie.

Proszę Państwa, oto Miś.
Pomyślałam sobie w pierwszym porywie, że siedząca obok staruszka zakupiła go pewnie dla swych wnucząt czy coś, a teraz dźwignąć nie może. Ha! Otóż nie! Kiedy wracałam tamtędy jakieś dwie godziny później, Miś jak siedział, tak siedział, a obok zmienił się tylko zestaw seniorek i nestorów.
Znaczy Misio bezpański.
Więc podeszłam bliżej, przyjrzeć się. No wszystko gra - zdrowy i sprawny jak się patrzy. Dlaczego ktoś wystawił go na przystanek, chociaż jeszcze jest całkiem dobry? Jak tak można, pytam się? Samotny i odrzucony... A przecież nawet oczko mu się nie odlepiło!
Temu Misiu.

niedziela, 26 maja 2013

O stosowaniu mydła

Kojarzycie ten taki spęd na Starym Rynku, mający na celu bicie rekordu w puszczaniu baniek mydlanych? Wczoraj był. Deszcz też był. I zimno.

Międzynarodowe Puszczanie Baniek Mydlanych organizowane jest przez Studencką Radę Miasta Poznania oraz Fundację na Rzecz Studentów i Absolwentów. Na płycie Rynku można spotkać jednak cały przekrój społeczny - od brzdąców w wózkach po starszych panów. Tegoroczna akcja zadziała się już po raz trzeci. Oczywiście, wczorajsze puszczanie baniek było mniej oblegane i przyjemne w porównaniu z zeszłorocznym - kiedy było ciepło, słonecznie, a ja strasznie głupio opaliłam sobie okulary na nosie. Ale nie mogłam wytrzymać jednak i się udałam. Bruk Rynku będzie lśnił, jak podejrzewam - był cały w mydlinach, spienionych przez padający deszcz. Facebook obiecywał 4,5k osób - przybyło znacznie mniej. Ale może to lepiej? Może zjawili się tylko Ci szczególni, niezwykli i wybrani...? :)
W związku z wysoką nietrwałością bytu bańkowego, nie będę już strzępić jęzora, a w zamian pokażę, co widziałam wczoraj. 

Bo mnie mało co cieszy tak, jak bańki mydlane :)

jest to jedna bańka, tylko bardzo długa.

Magness po drugiej stronie bańki.

bańka-indywidualistka. albo emo-bańka.

bo robienie baniek to nie jest rzecz, którą się łapie w powietrzu.

też czujecie, że ten parasol chce ją zamordować?

mój parasol dla odmiany nie puszczał, nie mordował, tylko łapał.

trochę mi to przypomina "Bitwę pod Grunwaldem".

jak bańki na niebie :)

a ta Pani miała imponujący warkocz.

mokro.

wietrznie.

...ale kolorowo :)
[z góry przepraszam, ale teraz nastąpi mała prywata:
Mamuci Maniaku Mamucie Melancholiku! Wszystkiego najlepszego z okazji Twojego dnia :)]

niedziela, 19 maja 2013

W sąsiedztwie

Do ostatniego tchnienia wyznawać będę prawdę objawioną, że Jeżyce łączą. I jak tak się osoba zacznie zagłębiać w coraz to nowe warstwy tego fyrtla, to dokopie się do zupełnie niespodziewanych rzeczy.

Niedawno na pewnym blogu natknęłam się na info, że z początkiem maja otwiera się fajowe zjawisko, zwane też Domem Spotkań, Sztuki i Zabawy SĄSIADKI. Generalnie - powtarzając za autorkami - idea jest taka, żeby stworzyć miejsce, gdzie będzie można zatrzymać się na chwilę, nauczyć się czegoś, zrobić coś ciekawego, spotkać się ze znajomymi i nieznajomymi. I wszystko to w domu na Zaciszu 4/2.

W dzisiejszy gorący poranek (tak gorący, że przeokrutnie zjarałam sobie na czerwono moje ramię, sztuk jeden) doszłam do wniosku, że co mi tam - zrealizuje postulat o poznawaniu się z nieznajomymi. I wybrałam się do Parku Sołackiego na śniadanie na trawie z Sąsiadkami, które to info wygrzebałam na ichnim Facebooku. Tym razem więc nie na Zaciszu, ale i tam pojawię się kiedyś przy sprzyjającej okazji. Jest po co. Na ten przykład, nadchodzący tydzień obfituje w DYI - od szycia torebek z dżinsów po własnoręczne prezenty na Dzień Matki. Idea bardzo mi się podoba - jeśli Wam też, dajcie się wciągnąć.
A szanowne Sąsiadki są na tyle miłe, że nie odganiają obcych kijem, nawet jeśli obcy wpraszają się im na kocyk :)

Na sam koniec nie mogę sobie odmówić stwierdzenia, że maj jest najbardziej w dechę miesiącem ze wszystkich dwunastu i w Parku Sołackim widać to dość niesamowicie. To aksjomat!

Śpiewać... Cieszyć się majem... Niektórzy to mogą....
A pewnie.

sobota, 18 maja 2013

Najwyższy poziom empatii

Jak śpiewa Muniek: najlepsze miesiące to: kwiecień, czerwiec, maj - i pod tym to ja się mogę spokojnie podpisać wszystkimi kończynami, ile ich mam. I to mimo faktu, że Muńka nie lubię na równi z Beatą Kozidrak i Kombi.
Maj zaskoczył nas cokolwiek w tym roku, przyszedł znienacka, nawet nie wiosennie, a już prawie letnio. W związku z tym rozpoczęłam sezon spania przy otwartym oknie, bo to się mózg dotlenia i ogólnie ma się ładniejsze sny. O ile ma się w ogóle możliwość je dokończyć...

7:46, sobota (taka pora naprawdę istnieje), budzi mnie wrzask.
Zza okna słychać taki zbiór inwektyw, że niejeden zaprawiony recydywista, napadający staruszki na chodnikach w biały dzień z majchrem w dłoni, słuchałby tego z zażenowaniem i w głębokim zawstydzeniu. Ty kurwo, ty dziwko, ty bladź cholerna - mniej więcej w takim klimacie.
Jazgot na chwile milknie i w tym momencie rozlega się donośne:
 - Opierdalaj starą ciszej, bo aż tu cię słychać.

Ano. Bo przecież porządni ludzie śpią.

sobota, 11 maja 2013

Jeżyckie murale

Ulicę Staszica mam jakieś 5 minut od domu, w związku z czym jest mi głęboko wstyd i gardzę sobą, że murale zobaczyłam dopiero w rok po przeprowadzce na Jeżyce.W dodatku wyprawa spacerowa odbywała się w zupełnie innym celu. Traf chciał, że trasa wypadła przez Staszica. I traf chciał, ze na wszystkie podwórka udało się wejść.

W 2010 roku, żeby odczarować Jeżyce i wprowadzić na nie trochę mniej wątpliwego street-artu, stowarzyszenie No Woman No Art przy współudziale Urzędu Miasta, zaprosiło do współpracy młodych twórców z grupy PartTimeHeroesCollective. Wszystko odbyło się w ramach akcji "Odmień swoje podwórko". Przy wsparciu mieszkańców dzielnicy, artyści ubarwili sypiące się mury podwórek fantastycznymi malowidłami, nawiązującymi do historii kamienic. I tak w bramie pod nr 7 mamy dwa rysunki upamiętniające magiel. Podwórko przy Staszica 11/13 kryje w głębi obraz roześmianych ludzi przy kawiarnianych stolikach, czytających Kurier Poznański. Trzeci mural jest najbardziej bajkowy - podobnie zresztą jak samo dojście na podwórko. Należy bowiem wejść do kamienicy pod numerem 24, przejść przez korytarz, a następnie przez małe drzwiczki z boku bramy. Naszym oczom ukaże się wówczas zaczarowany jeżycki dorożkarz.

Naprawdę warto! Chociaż Staszica cieszy się raczej przeciętną sławą, to jednak ukryte na podwórkach perełki sprawiają, że można poczuć się jak prawdziwy poszukiwacz.
Prawdziwych skarbów.

PS. Tubylcom i kotom, patrzącym wrogo na intruzów w bramie należy powiedzieć - odpowiednio - "Dzień dobry" lub "Psiiiiik!". A zdjęcia są takie se, bo robione aparatem w telefonie.

Staszica 7 - dawny magiel
Autorzy: Małgorzata Ciernioch, Damian Christidis, Kasper Grubba
Staszica 7 - dawny magiel. Tu z wrogim, nastroszonym kotem
Autorzy: Małgorzata Ciernioch, Damian Christidis, Kasper Grubba
Mural kryje się tuż za praniem.
Staszica 11/13 - dawna kawiarnia
Autorzy: Małgorzata Ciernioch, Damian Christidis, Kasper Grubba
Staszica 24 - dorożkarz
Autorzy: Radosław Błoński, Jarosław Danilenko