Jak śpiewa Muniek: najlepsze miesiące to: kwiecień, czerwiec, maj - i pod tym to ja się mogę spokojnie podpisać wszystkimi kończynami, ile ich mam. I to mimo faktu, że Muńka nie lubię na równi z Beatą Kozidrak i Kombi.
Maj zaskoczył nas cokolwiek w tym roku, przyszedł znienacka, nawet nie wiosennie, a już prawie letnio. W związku z tym rozpoczęłam sezon spania przy otwartym oknie, bo to się mózg dotlenia i ogólnie ma się ładniejsze sny. O ile ma się w ogóle możliwość je dokończyć...
7:46, sobota (taka pora naprawdę istnieje), budzi mnie wrzask.
Zza okna słychać taki zbiór inwektyw, że niejeden zaprawiony recydywista, napadający staruszki na chodnikach w biały dzień z majchrem w dłoni, słuchałby tego z zażenowaniem i w głębokim zawstydzeniu. Ty kurwo, ty dziwko, ty bladź cholerna - mniej więcej w takim klimacie.
Jazgot na chwile milknie i w tym momencie rozlega się donośne:
- Opierdalaj starą ciszej, bo aż tu cię słychać.
Ano. Bo przecież porządni ludzie śpią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz