Hmm...
Szamarzewskiego, 8.30, sobota. Z daleka słyszę wywrzaskiwane wiązanki, gdzie najłagodniejszym z epitetów jest "Ty kurwo!". No jak nic po przepitej nocy facetowi się przypomniało, że go żona zdradziła. Zwłaszcza, że echo niesie jeszcze słabe: "Sebastian! Ale... Sebaaaastian!!!". Nic bardziej mylnego.
Na środku ulicy stoi koleś. Jak rozjuszony byk. Notabene, typowy mieszkaniec Jeżyc, jeśli potraficie to sobie wyobrazić. Naprzeciwko niego... taksówka. Koleś rusza na taksówkę, zupełnie jak w tej grze w tchórza, w którą bawi się w filmach amerykańska młodzież. Drąc się bez przerwy dopada drzwi taksówki, prawie je wyrywa, chce wytargać taksówkarza na zewnątrz. Ten się broni, próbuje zamknąć drzwi i w końcu udaje mu się - odjeżdża. Wściekły Sebastian próbuje jeszcze kopnąć samochód w zderzak, ale efektem tego jest tylko widowiskowa gleba na cztery litery. Sytuacja co najmniej jak z kiepskiego filmu gangsterskiego.
Co się stało? Otóż Sebastian rzeczony, z kobietą i małym chłopcem, szli za mną całą drogę na Rynek. Kobieta przez telefon referowała sprawę jakiejś koleżance - więc, pośrednio, także mi. Okazało się, że taksiarz zapatrzył się na numery domów, w związku z czym wjechał na ścieżkę rowerową, po której szła nasza ekipa. I prawie przejechał dziecko. Komentarz Sebastiana w tej sprawie? Usłyszałam, jak sam do siebie mruczy pod nosem "No mojego małego łobuza prawie przejechał..."
Hmm...
Edit: no to jest niesamowite. Jak się okazuje, nie było to ostatnie spotkanie dzisiejszego dnia z tą barwną postacią. Na Targu Jeżyckim Sebastian zapatrzył się bardzo na czerwone korale, które wyłożyłam na swoim stoisku. Koniecznie chciał je wymienić za... znaczki :) Bardzo był natarczywy. Ale po cholerę mi znaczek z niedźwiedziem polarnym? Resztką sił powiedziałam, że dam mu korale, jak wróci z kolczykami (i tak bym mu je dała, bo determinacja była godna podziwu). W pewnym momencie wyciągnął w ogóle w moim kierunku paczkę ćmików (zwróciłam mu uwagę, że zaraz przypali mi spodnie swoim petem) i mówi:
- Masz papierosa.
Ja na to takie:
- Eeee... nie, dzięki...
A on:
- GARDZISZ?? Gardzisz moimi papierosami??
No to wzięłam dla świętego spokoju. Wszak miałam w pamięci taksówkarza z poranka. Ostatecznie ów Sebastian dostał swoje korale (a także jedne inne i kolczyki), a w zamian zostawił mi... przenośne DVD bez baterii i ładowarki. Patrzę na nie i serio - umieram ze śmiechu :)
no interes życia z tym dvd zrobiłaś :D
OdpowiedzUsuńa tak serio, takich Sebastianów się boję. ja chyba w ogóle boję się ludzi :)
powinnam dodać, że Sebastian udostępnił mi jeszcze know-how na temat naprawy rzeczonego sprzętu :) "Kup złączkę, zamontuj baterie" i coś tam jeszcze dalej... :) jak postanowię zostać inżynierem majster-klepką, to nareperuję DVD :P
OdpowiedzUsuńPaczka "ćmików" mnie roz... na łopatki!!! :)))
OdpowiedzUsuńW takich sytuacjach warto umieć się obronić.
OdpowiedzUsuń