tag:blogger.com,1999:blog-15592760034505143592024-03-13T23:41:17.178+01:00Po tej stronie Jeżycmagnesshttp://www.blogger.com/profile/10950377903426382773noreply@blogger.comBlogger139125tag:blogger.com,1999:blog-1559276003450514359.post-91769195353742284672016-08-24T14:59:00.002+02:002016-08-24T20:36:13.169+02:00Pożegnanie i o tym, do czego zdolna jest zdesperowana kobietaPowiem to szybko, żeby mieć za sobą.<br />
Od dawna mnie tu nie było, wiem. To dlatego, że przeprowadzałam się po kawałku - a teraz zrobiłam to już z całym dobytkiem. Poza Jeżyce. Przyszedł czas pomachania sobie z uśmiechem na do widzenia. Było dobrze. I teraz też dobrze będzie. A zanim ostatecznie się z Wami pożegnam, cofnijmy się jeszcze do dnia wczorajszego... <br />
<br />
...kiedy to z głową pełną myśli o tym co-jeszcze-trzeba-zorganizować-w-nowym-domu, zmierzałam po ostatnich kilka pakunków do mojego uroczego, jeżyckiego mieszkanka. Powiem Wam w sekrecie, że małe auta wykazują zadziwiające właściwości rozciągające, kiedy trzeba coś przewozić. Bez żadnych obaw rozejrzałam się więc, pod pachę chwyciłam najbliższy bagaż, w dłoń zaś odpowiednie klucze i poszłam do samochodu.<br />
<br />
Pomna na możliwe Wypadki i Potknięcia, przed ładowaniem postawiłam pakunek na ziemi, żeby spokojnie umieścić go potem w stosownym miejscu. <em>Ostrożności nigdy za wiele!</em> - powiedziałam do siebie, otwierając bagażnik ciut zbyt zamaszyście. Na ten czas klucze do domu wyśliznęły mi się z ręki i - pięknym lobem, godnym co najmniej lewej stopy Davida Beckhama... <br />
- poleciały...<br />
wprost...<br />
do... <br />
studzienki kanalizacyjnej...<br />
PLUSK!<br />
<br />
I to wszystko w autentycznie zwolnionym tempie. Świat zamarł.<br />
<br />
Obożeobożeobożeobożeoboże, co teraz? Dobra, spokojnie. Torebka. W torebce jest telefon. W torebce jest też miarka, kosmetyczka, drugie buty, plastikowe pojemniki, szampon z odżywką i krople do oczu oraz - ta-dam - zapasowe klucze!<br />
W torebce tkwi jednakże dodatkowo pewien problem. <br />
<br />
Została w zamkniętym mieszkaniu.<br />
<br />
Co jak co - nie poddam się! Patrzę krytycznym okiem na studzienkę, czuję wzrastający poziom adrenaliny i decyduję się szarpać z żeliwną kratką. O dziwo, ustąpiła (zresztą razem z moja skórą na kostkach palców). Dobra nasza, teraz do pokonania zostało już tylko metr pięćdziesiąt przestrzeni i ze dwadzieścia centymetrów mułu o składzie procentowym nieznanym, acz budzącym wątpliwości natury higienicznej. Choć zawartość mojego samochodu okazała się mniej bogata niż torebki, to jednak miała nad ową przewagę - była dostępna. I gdzieś tam w bagażniku leżał krótki haczyk. Ktokolwiek go tam włożył, prawdopodobnie nie zrobił tego w celu, w jakim planowałam go użyć...<br />
<br />
Także tego. Jeśli wczoraj spacerowaliście w okolicy Szamarzewskiego i Polnej mniej więcej o 18.00 (pozdrawiam Pana z yorkiem na smyczy, który tak bardzo nie zrobił nic, żeby mi pomóc) i zobaczyliście kobietę w sukience, leżącą na ulicy, z głową w studzience kanalizacyjnej - bardzo mi miło Was poznać. Podałabym rękę, ale... no.<br />
<br />
Reszty nie pamiętam dobrze. Jak przez mgłę usłyszałam brzęk o coś, co mogło być kluczami i po mozolnej chwili, nanizałam kółko na haczyk, ostrożnie wyciągając na powierzchnię.<br />
<br />
Siedziałam potem dobre pięć minut na chodniku, opanowując bijące serce i mocując się z kratką. W tę stronę szło znacznie gorzej. Pan z yorkiem trzymał się na dystans.<br />
<br />
I teraz nie wiem. Może to znak? Może normalni ludzie wrzucają na szczęście monety do studni, a ja wrzucam klucze, żeby nie było wątpliwości, w jakie miejsce chcę wrócić?<br />
<br />
Trzymajcie się, Jeżyce.<br />
Jeszcze się spotkamy.magnesshttp://www.blogger.com/profile/10950377903426382773noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1559276003450514359.post-88243306591986799682015-05-28T22:15:00.003+02:002015-05-28T22:17:32.442+02:00Wyrazy uznaniaPrzyrzekłam sobie kiedyś solennie, że - choćby nie wiem co - nie będę gonić za uciekającym tramwajem. Co to, to nie! Tramwaj może sobie co najwyżej gonić za mną, jestem ponad to. Tak właśnie.<br />
Cóż - wiecie czym się kończą złamane obietnice? Tym, że się nie może za bardzo zginać kolana, przykłada się do niego paczkę mrożonego szpinaku i planuje wizytę u ortopedy. Jak jednak pokazuje życie, zwykła podróż do lekarza może spowodować, że spotkamy na swej drodze kogoś niezapomnianego...<br />
<br />
- No nareszcie widzę porządnie ubraną kobietę! - usłyszałam, stojąc jedną nogą na Teatralce (stwierdzenie bardzo dosłowne) i czekając na dwunastkę. Lekko zawiany i odrobinę nieświeży starszy Pan przystanął półtora metra ode mnie i oddał się wnikliwej kontemplacji mojej długiej spódnicy, którą wiatr zamienił raczej w coś na kształt flagi, powiewającej na wietrze w jakieś narodowe święto. - Pani pozwoli, ze się jeszcze napatrzę, Pani tak ślicznie wygląda... Zapytam jeszcze: czy ON o tym wie...?<br />
<br />
Pan sprawiał wrażenie nieszkodliwego, nie padło z jego ust żadne sakramentalne "Kierowniczko, poratuje Pani złotóweczką?", nic z tych rzeczy. Moje wątpliwości rozwiało zaś już całkowicie gorzkie stwierdzenie, że czasami człowiek musi nauczyć się żyć samotnie. Pan po prostu potrzebował rozmowy.<br />
<br />
- Ja się dziś trochę upiłem, za co bardzo Panią przepraszam. - wyznał w pewnym momencie Pan z pewną dozą nieśmiałości - Ale tak sobie myślę - a, podejdę i powiem. Najwyżej w pysk dostanę, co mi zależy. Mam już 71 lat, jestem bezdomny, ogolić bym się musiał... Hanka, moja żona (ona odeszła, już nie żyje) mi zawsze co prawda mówiła: Ja to lubię, kiedy ty mnie tak tą brodą wygłaskasz. Ale teraz to jest inaczej.<br />
<br />
W tym momencie pragnę stwierdzić, że tramwaj linii 12 nie ma za grosz empatii i litości. Brutalnie wjechał w sam środek konwersacji i przerwał kiełkującą przyjaźń. Wtaczałam się do niego powoli, kiedy doleciało do mnie jeszcze:<br />
- To niech Panie JEMU powie, ze Pani dziś miała absztyfikanta na mieście!<br />
<br />
Oj tam zaraz... Wszystkim się pochwalę, a co!magnesshttp://www.blogger.com/profile/10950377903426382773noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1559276003450514359.post-61709142173107444012015-05-07T21:33:00.000+02:002015-05-07T21:43:12.837+02:00Witaj, maj!Rok temu solennie obiecałam, że już zawsze będę na długi weekend wyjeżdżać. A bo to wiosna, liście, cieszenie się majem i hopsasa. Słowa dotrzymałam. Tym razem było całkiem blisko - autostradą na Świebodzin i potem 92-ką. I w prawo.<br />
Do Łagowa.<br />
<br />
Łagów uważany jest za wytwór małży ziemi lubuskiej. Znaczy tego, Perłę. Nie znam owej ziemi na tyle, żeby stwierdzić, jak - dla porównania - kształtuje się kondycja innych jej klejnotów. Nie będę się tu też szczególnie wymądrzać o zabytkach i historii Łagowa, bo figę wiem. Wiem natomiast, że centrum da się przejść dokładnie w 15 minut krokiem spacerowym (dwie stareńkie bramy, Zamek Joannitów i kościółek), zaś na końcu tej podróży czeka bardzo dobre piwo, konsumowane nad brzegiem Jeziora Trześniowskiego.<br />
<i>(Google Maps mówi, że to Jezioro Ciecz, ale zostałam dość stanowczo ostrzeżona, żeby pod żadnym pozorem tej nazwy nie używać. Nigdy. Jakby się zastanowić, to to właściwie brzmiało jak groźba... [przyp. aut.])</i><br />
<br />
Jeżeli jednak ktoś ma ochotę odpocząć, połazić po lesie, popływać w formie dowolnej po jednym z dwóch jezior (ba! można po obu naraz przy jednym kursie!) i spędzić miło czas - polecam absolutnie. Daleko nie jest. Kuper w auto i jedziemy. W przypadku braku auta: zbałamucić kogoś z autem i - po uprzednim wsadzeniu kuprów - jedziemy.<br />
<br />
No to co. To zdjęcia.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-Hu8VAsua8pc/VUu2CsmoyPI/AAAAAAAABUI/qfYyPeCGB-4/s1600/DSC_1013.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="http://4.bp.blogspot.com/-Hu8VAsua8pc/VUu2CsmoyPI/AAAAAAAABUI/qfYyPeCGB-4/s320/DSC_1013.JPG" width="212" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">kawałek Jeziora Trześniowskiego,<br />
widzianego z baszty Zamku Joannitów</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-jRm3iPRF0aI/VUu14M52cKI/AAAAAAAABUA/8Z2ZMx5ZqOk/s1600/DSC_1018.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="213" src="http://4.bp.blogspot.com/-jRm3iPRF0aI/VUu14M52cKI/AAAAAAAABUA/8Z2ZMx5ZqOk/s320/DSC_1018.JPG" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jezioro Trześniowskie: kontynuacja. albo 50 shades of green.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-2pzeQKZ4edg/VUu2cAJY77I/AAAAAAAABUY/dVVRuyWTP1M/s1600/DSC_1053.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="213" src="http://1.bp.blogspot.com/-2pzeQKZ4edg/VUu2cAJY77I/AAAAAAAABUY/dVVRuyWTP1M/s320/DSC_1053.JPG" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">budynków szachulcowych w zabudowie więcej niż na Jeżycach.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-S2CxxG0Bzhc/VUu2XtrxVTI/AAAAAAAABUQ/Oiend_wlyNU/s1600/DSC_1078.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="213" src="http://2.bp.blogspot.com/-S2CxxG0Bzhc/VUu2XtrxVTI/AAAAAAAABUQ/Oiend_wlyNU/s320/DSC_1078.JPG" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">buki bezwstydnie nie mają zielonych liści - przy wiośnie to oburzające!</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-SvLCeZI5iLA/VUu1oDDBURI/AAAAAAAABT4/43YwdkdAROs/s1600/DSC_0017.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="http://4.bp.blogspot.com/-SvLCeZI5iLA/VUu1oDDBURI/AAAAAAAABT4/43YwdkdAROs/s320/DSC_0017.JPG" width="212" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">las przedwieczorną porą.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-PM7XRk7oQAA/VUu1hLy6-PI/AAAAAAAABTw/BmNHWMaFTLY/s1600/DSC_0022.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="212" src="http://4.bp.blogspot.com/-PM7XRk7oQAA/VUu1hLy6-PI/AAAAAAAABTw/BmNHWMaFTLY/s320/DSC_0022.JPG" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">prawdopodobnie najkosztowniejsze zdjęcie w moim dorobku.<br />
pamiętajcie - kiedy chcecie zrobić fotografię Łagowa przy zachodzącym<br />
słońcu i wodzie jak szklanka, nie opierajcie się rękawami płaszcza<br />
o płot, świeżo pomalowany na zielono. to NIE ROBI dobrze płaszczowi.<br />
taka przyjacielska rada.</td></tr>
</tbody></table>
magnesshttp://www.blogger.com/profile/10950377903426382773noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1559276003450514359.post-17465317898192975042015-04-22T20:43:00.003+02:002015-04-22T21:16:02.973+02:00Cogito ergo cośtamKilka razy zadano mi już pytanie - czy to wszystko, co piszę, jest najprawdziwszą prawdą czy też fikcją literacką. Zdaję sobie sprawę z tego, że tak całkowicie normalna nie jestem oraz tego, że wyobraźnię mam bujną co najmniej jakbym była dzieckiem Ani z Zielonego Wzgórza w ostatnim stadium mitomanii i któregoś z braci Grimm (być może obu), aaale nie. To wszystko prawda, choć czasami chyba wolelibyśmy, żeby to jednak był wytwór mojej fantazji.<br />
Na przykład teraz.<br />
<br />
Trafiłam ostatnio w tramwaju na dwójkę nastolatków, wracających według wszelkiego prawdopodobieństwa z IKEA. Młodzież płci obojga przycupnęła sobie w tramwajowym odwłoku przy oknie i oddała się żywej konwersacji. O mnie można było tego dnia powiedzieć, że jestem co najwyżej półżywa, co dobitnie dowodzi, że wcale nie podsłuchiwałam specjalnie! Pełzające ruchy reszty zawartości tramwaju ustawiły mnie akurat w tamtym kierunku. Zupełny przypadek, słowo harcerza!<br />
<br />
Młodzież była jeszcze ucząca się, co wydedukowałam zgrabnie z tematyki rozmowy. Mianowicie - rzecz była o lekturze szkolnej. Jakżeż ciekawe musiało być owo dzieło, skoro dziewczę posunęło się do stwierdzenia:<br />
- No, podobała mi się ta książka. Generalnie to podobała mi się tak bardzo, że przeczytałam całe streszczenie, a miało aż 50 stron!<br />
<br />
Aż się ożywiłam. Byłam nawet bliska tego, żeby podpytać o tytuł woluminu, bo kto wie? Pewnie straciłam w życiu niejedno świetne streszczenie...! Tajemnica ta przepadła jednak na wieki, albowiem w tym właśnie momencie zostałam zaskoczona tak głęboką myślą, że gdybym miała na czym, to z pewnością przysiadłabym z wrażenia:<br />
- Ja się nie będę w ogóle uczyć o tych wszystkich filozofach. - ciągnęło dziewczę niezrażone - No bo zobacz, jak ich poznam, to będę się potem sugerować. A skąd wtedy będę wiedziała, kiedy sama coś mądrego wymyślę...?<br />
<br />
Fakt. To Ci by było zaskoczenie...<br />
<br />
<br />
<br />
[P.S. Nigdy w życiu nie byłam harcerzem ;)]magnesshttp://www.blogger.com/profile/10950377903426382773noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1559276003450514359.post-83080609035159224422015-03-06T16:13:00.003+01:002015-03-06T16:14:32.387+01:00Na poziomiePytanie: Czym skutkuje podsłuchiwanie pewnej bujnej blondyny, przechadzającej się po markecie z telefonem przy uchu?<br />
Odpowiedź: Poniższym.<br />
<br />
- Ty wiesz...? Ja to chyba jednak nie będę się z nim spotykać. On mi nie dorasta poziomem...!<br />
- ...<br />
- Jak to, jakim? Tym, no... intelektualnym!<br />
<br />
To, no... całkiem prawdopodobne.magnesshttp://www.blogger.com/profile/10950377903426382773noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1559276003450514359.post-62183853141746616892015-03-04T15:39:00.001+01:002015-03-04T15:39:15.307+01:00W dzień handlowyJedno popołudnie.<br />
Dwie godziny spaceru.<br />
Tak wiele radości.<br />
<br />
Przed Wami wieści handlowe prosto z jeżyckich ulic!<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-kKBDKbpg3OY/VPcV0JFJBaI/AAAAAAAABTE/yD9FT74GAs8/s1600/WP_20150303_17_34_34_Pro.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-kKBDKbpg3OY/VPcV0JFJBaI/AAAAAAAABTE/yD9FT74GAs8/s1600/WP_20150303_17_34_34_Pro.jpg" height="320" width="213" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">sok z parówek z mięsem gęsim - mniam!</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-JEQF-9JDrFw/VPcVzYigiEI/AAAAAAAABS4/Onx9QDRBDtU/s1600/WP_20150224_16_53_31_Pro.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-JEQF-9JDrFw/VPcVzYigiEI/AAAAAAAABS4/Onx9QDRBDtU/s1600/WP_20150224_16_53_31_Pro.jpg" height="179" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">jeśli mam być szczera, to zimy nawet za darmo nie chcę.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-n6Q_suQ5Hvc/VPcVzaqCBVI/AAAAAAAABS8/Fajz6_e78L8/s1600/WP_20150224_17_00_49_Pro.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-n6Q_suQ5Hvc/VPcVzaqCBVI/AAAAAAAABS8/Fajz6_e78L8/s1600/WP_20150224_17_00_49_Pro.jpg" height="320" width="179" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">rymy tworzymy.</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"> </td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-1ZdDXkUplTQ/VPcVzUc7-SI/AAAAAAAABS0/EdMR11oFbBY/s1600/WP_20150224_17_01_21_Pro.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-1ZdDXkUplTQ/VPcVzUc7-SI/AAAAAAAABS0/EdMR11oFbBY/s1600/WP_20150224_17_01_21_Pro.jpg" height="212" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">no i niech ktoś powie, że to nie jest promocyjny strzał w dziesiątkę!</td></tr>
</tbody></table>
<br />
A na sam koniec... <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-DBpSTYSaK48/VPcV0CN8S4I/AAAAAAAABTA/SOFVQPVCSic/s1600/WP_20150226_17_01_29_Pro.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-DBpSTYSaK48/VPcV0CN8S4I/AAAAAAAABTA/SOFVQPVCSic/s1600/WP_20150226_17_01_29_Pro.jpg" height="179" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">...jesteście w ukrytej kamerze :)</td></tr>
</tbody></table>
magnesshttp://www.blogger.com/profile/10950377903426382773noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1559276003450514359.post-31600021531707022242015-02-10T13:13:00.004+01:002015-02-10T13:14:01.872+01:00Jeździec ApokalipsyZaczęłam odnosić niejasne wrażenie, że skończyło się moje szczęście do dziwacznych taksówkarzy.<br />
<br />
Każdy, na którego trafiałam ostatnimi czasy, siedział cicho jak trusia, ograniczając słowa do powitania, pożegnania i kwoty. Albo nawet całkiem do zera, zamiast wysokości rachunku używając sformułowania "yyy..." i wskazania paluchem. Jak się jednak okazuje, świat kumulował energię aby mi w odpowiednim czasie wynagrodzić. I to z nawiązką.<br />
<br />
Już kiedy wsiadłam, uznałam, że będzie ciekawie. Muzyka rozkręcona była na absolutny full,a pan - przekrzykując pulsujący bit - spytał, czy muzyczka to mi aby nie przeszkadza. Generalnie nie przeszkadzała, odczułam jednakże pewien dyskomfort komunikacyjny w momentach, kiedy Pan się odzywał. W związku z powyższym zaznaczyłam uprzejmie, że albo muzyczka albo pogawędka, obu naraz to się musi nie da. Na takie <i>dictum acerbum</i> Pan uznał, że on to ZAWSZE woli pogadać z klientem. I gadał, choć nie wiem, gdzie przewidział miejsce na klienta, chyba przy "do widzenia" i "dzień dobry". Listę plag w monologu można streścić w następujący sposób:<br />
<br />
- Dlaczego pada śnieg? To skandal, bo...<br />
- ...koszmarnie ślisko dzisiaj na drodze. I w ogóle...<br />
- ...po co Ci ludzie się tak spieszą. Lepiej wyznawać dewizę: "byle do celu". A wczoraj...<br />
- ...wczoraj to się w bloku na Winogradach paliło, pięć samochodów straży się zjechało, a ludzie to są koszmarne sępy, że się tak zlatują popatrzeć, szukają dramatów. Tak jak ten dramat...<br />
- ...przy Mieszka I, pomiędzy ulicą a trasą pestki, już na wysokości Batorego. Tam mieszka w namiocie bezdomna kobieta. Państwo ją oszukało i dlatego w namiocie. Ale gdyby odebrała zaległą emeryturę, stać by ją było na mieszkanie z balkonem. Jak żyć w takim państwie...<br />
- ...gdzie nawet wiosna nie chce przyjść?<br />
<br />
Ale najbardziej podobało mi się ostatnie:<br />
- Bo ja, proszę pani, to zawsze cicho siedzę i nie komentuję. Przecież ja nigdy w życiu na nic nie narzekałem!magnesshttp://www.blogger.com/profile/10950377903426382773noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1559276003450514359.post-66722105035906210822015-01-16T22:04:00.000+01:002015-01-16T22:04:34.217+01:00Syn marnotrawnyZanim zacznę historię właściwą - dygresja: nie uważacie, że w tramwaju powinna być specjalna strefa dla tych, którzy czytają książki? Jakaś ławeczka, podpórki, cokolwiek. Miałam ostatnio do czynienia z jednym książkowym cyklem i pochłonął mnie on do tego stopnia, że zaczęłam czytać w tramwaju - i to mimo choroby lokomocyjnej.<br />
Nie, to nie Harlequiny.<br />
<br />
W każdym razie uwiesiłam się wówczas jedną ręką na trzymadełku przy szybie, książkę oparłam drugą na najbliższym oparciu i - równoważąc kołysanie tramwaju umiejętnym balansowaniem wypełnioną torbą - jechałam sobie w najlepsze do pracy. W rzędzie siedzisk, przy którym stałam, siedzieli natomiast kolejno: dziecko, mama i drugie dziecko, płci męskiej, zwane Dominikiem. Dziecko owo zabawiało się w czasie jazdy grzebaniem w nosie i rozmazywaniem znalezisk na szybie. Słodziak.<br />
<br />
Dramat zaczął się w momencie, w którym rzeczony Dominik (lat ze cztery na oko, ubogi zasób słownictwa, ograniczający się do "alo" [telefon komórkowy - przyp. tłum.] i "mama" [mama - przyp. tłum]) postanowił stać na siedzeniu, a jego rodzicielka absolutnie się temu sprzeciwiła. Dzieciak najpierw matkę uszczypnął, a kiedy powiedziała mu, że boli - plunął jej prosto w twarz.<br />
<br />
Zatkało mnie.<br />
Nie wyobrażam sobie nawet, jak przykro i wstyd musiało być tej kobiecie. Nastąpiła seria krzyków, z której widzowie dowiedzieli się, że Dominik ma zakaz na telewizję i zabawki. W małolacie ruszyło się chyba w końcu sumienie i nieśmiało spróbował nawiązać kontakt, wołając mamę. W odpowiedzi usłyszał:<br />
- Od dzisiaj nie masz już mamy!<br />
<br />
A mnie zatkało po raz drugi.magnesshttp://www.blogger.com/profile/10950377903426382773noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1559276003450514359.post-29544620253489250832015-01-13T16:14:00.002+01:002015-01-13T16:24:47.058+01:00W stronę światłaOgólnie w moim życiu jest tak, że panicznie boję się psucia się rzeczy codziennego użytku. Awarie spłuczek i kranów, zawieszający się komputer czy doprowadzenie do porządku roweru po zimie to zadania, które przerastają mnie absolutnie i w obliczu których zamieniam się w bezradne, chlipiące nieszczęście. Wyobraźcie sobie więc wczoraj moją rozpacz czarną, kiedy w moim domu najpierw strzeliła żarówka, potem korki, a potem ciemność. Znaczy - ciemność nastała, nie strzeliła. A ja w szufladzie dokładnie dwa śrubokręty i młotek. I nic ponadto, nawet latarki.<br />
<br />
Resztką przytomności sprawdziłam nieszczęsne korki i umieściłam w pozycji pożądanej. Bez efektu, motyla noga. Znaczy: sprawa jest grubsza.<br />
Jak powszechnie wiadomo, jedyną osobą, która zna się na korkach, zakamienionej pralce i linkach hamulcowych jest tata, więc naturalnym krokiem był telefon po pomoc. Zupełnie nieważne, że owa pomoc znajduje się trzysta kilometrów dalej i niewiele może zdziałać. Ostatecznie więc, pełna obaw, drżącą ręką wystukałam numer Pogotowia Energetycznego.<br />
<br />
Przyjechał Pan. Dwa polary, wysłużony dres, wielkie torbiszcze i latarka sprawiły, że z miejsca zaufałam jego umiejętnościom technicznym. No Pan ewidentnie w stadium fachowca. Nie minęło 15 minut, jak lodówka zamruczała uspokajająco, a router błysnął wesoło zielonym światłem. Pełna wstydu i skruchy za wadliwą żarówkę podjęłam się próby wytłumaczenia Panu mojej - pożałowania godnej - indolencji. Pan, zerkając jednym okiem na spisywany protokół, odparł tylko:<br />
- Pani kochana, to to nic! Taki drobiazg to się po prostu zdarza! W weekend to mieliśmy historię - trzasnęło w sobotę wieczorem, a że coś dużego, to tylko Enea ma dostęp. Więc całą sobotę i niedzielę rodziny były bez prądu. I nawet jedna Pani mówi do mnie: ale ja dzisiaj męża pochowałam, jakże to mam siedzieć po ciemku! No a co ja jej mam poradzić, jak ja tylko korki mogę naprawić...<br />
<br />
Mężowi już nie pomogę. magnesshttp://www.blogger.com/profile/10950377903426382773noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1559276003450514359.post-7444813697879734232014-11-29T10:42:00.000+01:002014-11-29T10:42:12.369+01:00SzewcyZaprawdę powiadam Wam: jeśli się chce znaleźć szewca na Jeżycach to trzeba się trochę nagłówkować. Wyszukiwarka niewiele pomaga, mapa jeszcze mniej. Z pomocą przychodzą znajomi, którzy usłużnie podpowiadają, w jakich bramach i oficynach kryją się przedstawiciele tego szlachetnego, acz zapominanego - w dobie konsumpcjonizmu - zawodu. Ale dobra nasza, pierwsza przeszkoda pokonana.<br />
<br />
Druga - to godziny pracy. Jak się okazuje, szewc pracuje mniej więcej w godzinach 10-16 od poniedziałku do piątku. Pozostając w nurcie konsumpcjonizmu - ok, ludzie, którzy gnają za pieniądzem i robią oszałamiające kariery nie noszą butów do szewca, tylko kupują nowe. Jednakowoż moje gnianie odbywa się najwidoczniej w ograniczonym zakresie, ponieważ jestem do obuwia dość przywiązana, a poza tym chciałam tylko, żeby ktoś je podkuł. Szpilki maja niepokojącą tendencję do tracenia fleczków na jeżyckich dróżkach.<br />
<br />
Po wszystkich tych przejściach, pokonując trudności i korzystając z dnia wolnego, stanęłam wreszcie z wyrazem triumfu na twarzy w drzwiach malutkiej, szewczej kliteczki, pod pachą dzierżąc pokaźny pakiet hurtowych ilości szpilek wszelkich kolorów. A co. Drugim razem mogę już nie mieć okazji, więc podkuwam się na zaś.<br />
<br />
Powitała mnie Pani starsza, która zresztą od progu nadawać zaczęła o tym, że jest takim dobrym pracodawcą, że swoim pomocnikom wolne dziś dała, bo to po święcie. Sama do pracy przyszła. A potem zaczęłyśmy - jak to dwie baby - pogaduchy o butach. Że tyle tych szpilek przyniosłam, to pewnie lubię, ale - ho, ho, tak, tak - chodzić w szpilkach to trzeba umieć! Pani, na ten przykład, nauczyła się, kiedy była młodsza i miała własny sklep we Wiedniu (!).<br />
A na sam koniec usłyszałam jeszcze:<br />
- Bo ja mam 70 lat, a moje najwyższe obcasy mają 16 centymetrów! I ja wciąż w nich chodzę!<br />
<br />
I obyśmy wszyscy mogli się tak pochwalić za lat kilkadziesiąt!<br />
Choć rozumiem, że Panowie niekoniecznie mogą chcieć ;)<br />
<br />magnesshttp://www.blogger.com/profile/10950377903426382773noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1559276003450514359.post-20029451686496370332014-11-12T19:56:00.000+01:002014-11-12T19:56:08.803+01:00Legendy poznańskie: mrok i zwidyDawno, dawno temu... No, może nie za górami i lasami, tylko na tym oto fragmencie Internetu, obiecałam Wam, że kiedyś nastąpi druga część cyklu o <a href="http://potejstroniejezyc.blogspot.com/2014/01/legendy-poznanskie-poczatek.html" target="_blank">poznańskich legendach</a>. Najstarsi górale już pewnie zapomnieli, że tak miało być. Okazuje się jednak, że nie znacie dnia ani godziny, kiedy zbierze mi się na wynurzenia :) A ja, celem dalszej edukacji, zakupiłam jakiś czas temu nawet odpowiednie oprzyrządowanie książkowe. Ha! Taka jestem! Poprzednio mówiłam o legendach, które są swoistą popkulturą opowieści o dawnym Poznaniu. Tym razem trochę więcej na tematy pełne koszmarów, majaków i straszydeł. Tak przy okazji listopada.<br />
Uwaga, niniejszym kontynuuję.<br />
<br />
Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę, że w mieście występują duchy różnej maści i istnieje prawdopodobieństwo, że na jakimś właśnie siedzicie. Toteż umośćcie się wygodnie i powstrzymajcie może od oglądania za siebie. Na wszelki wypadek :)<br />
<br />
Otóż w razie, gdyby ktoś miał w planach być zjawą poznańskiej Katedry, to muszę rozczarować - miejscówka jest już zaklepana. Straszył tam po śmierci imć pan Wawrzyniec Powodowski, kawaler maltański, żyjący w XVI wieku. Ogólnie rzecz biorąc był całkiem niezłym człowiekiem, zdarzyło mu się jednak popełnić morderstwo w afekcie, do którego nigdy się nie przyznał. Wyrzuty sumienia zjadły go na amen, a i po śmierci jeszcze dręczyły duszę, każąc przez rok błąkać się po Katedrze podczas nabożeństw. Żeby było bardziej dramatycznie, po raz pierwszy pan Wawrzyniec ukazał się w czasie własnego pogrzebu, po tym, jak z ambony padły słowa: <i>Wiemy, że już nie wstaniesz, Panie Wawrzyńcu...</i><br />
No to się musieli zdziwić ;)<br />
<br />
Nie mniej dramatyczną historię ma za sobą Ludgarda, której widma wypatrywać możecie w okolicach Wzgórza Przemysła. Może jej towarzyszyć milczący rycerz na czarnym koniu, w zależności od tego, w którą wersję legendy wierzymy. Ludgarda była żoną Przemysła II, podobno nawet wpadli sobie w oko i całkiem się lubili, co na XIII wiek wcale nie było oczywistością. Niestety, niestety - potomstwa jak nie było, tak nie było i Przemysł, za namową swojej matki (teściowa...) najpierw kochaną żonę zamknął w komnacie, za jakiś czas dźgnął sztyletem i dla pewności kazał jeszcze udusić. Na tyle skutecznie, że jak następnym razem ktokolwiek miał okazję się na nią gdzieś natknąć, była już perłowobiała i całkiem przezroczysta. Za to potem zamordowali jego. Karma powraca.<br />
Inna legenda głosi, że Ludgarda była niewierna żoną i zdradzała męża z owym rycerzem na czarnym koniu. Akurat.<br />
<br />
Z pomniejszych straszydeł mamy duchy, zamieszkujące piwnicę kamienicy przy ul. Żydowskiej. Nabyły ją całkowicie legalnie, prawem dziedziczenia, jako dzieci mieszkającego tam złotnika, a to, że ich matką była upiorzyca, nie powinno absolutnie mieć żadnego znaczenia. W pewnym domu na Chwaliszewie można było z kolei napatoczyć się na cały oddział zjaw z widmową główką dziecka na czele. W obecnym Muzeum Archeologicznym, a dawnym klasztorze benedyktynek, ukazywała się cała plejada rozmaitych strzyg pod postaciami psa, kota, grzesznych, zmarłych zakonnic czy nawet księdza, którego czaszkę ktoś wyniósł z krypty. I, co ciekawe, zawsze straszyły nowicjuszy. Czyżby miał to być sprawdzian?<br />
<br />
Do tych oto widm udało mi się dotrzeć drogą śledztwa - a to pewnie i tak jakaś kropla w morzu, bo tajemniczych i niebezpiecznych miejsc na pewno jest w Poznaniu więcej. I nie mówię tu bynajmniej o jeżyckich bramach :)<br />
<br />
To co?<br />
Następnym razem, dla odmiany, o diabłach? :)magnesshttp://www.blogger.com/profile/10950377903426382773noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1559276003450514359.post-18359579196765673202014-10-14T22:15:00.000+02:002014-10-14T22:32:19.869+02:00Biało-czerwoniHmm...<br />
Czy jak słyszę przez uchylone okno wrzask przynajmniej pięciu różnych przedstawicieli płci męskiej o treści: <i>Nieee, kurwa, NIEEEEEEEEEEEEEEE, kurwa mać!</i>, a zaraz potem trzask czegoś (najpewniej krzesła), rzucanego o ścianę, to znaczy to, że tym razem nie wygrywamy meczu z Niemcami?<br />
<br />
Chyba tak.magnesshttp://www.blogger.com/profile/10950377903426382773noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1559276003450514359.post-89972405707534539592014-09-23T22:20:00.000+02:002014-09-23T22:25:13.743+02:00MechanizacjaMiałam kiedyś takiego wujka-staruszeczka. Właściwie pierwszy raz w życiu rozmawiałam z nim, kiedy ów jegomość miał lat 90+ i wciąż wybitne poczucie humoru. Serio, nikt ze starszych ludzi nie skarżył się na zdrowie tak, jak on:<br />
- Oko mam sztuczne. Tu mnie w gorset włożyli. Tu śrubę wkręcili. Jestem jak jakiś Robocop...<br />
I tyle o wujku. Przypomniał mi się w związku z dzisiejszą historią.<br />
<br />
Wracałam niedawno niespiesznie Szamarzewem, zatopiona we własnych, nieco ponurych myślach, kiedy dotarło do mnie, że jestem adresatem wypowiedzi. Zupełnie jak podczas burzy - najpierw pojawiła się wizja (starszy pan poruszający ustami), a potem fonia. Niesamowite uczucie!<br />
Pan poprosił, żeby go przetransportować na drugą stronę ulicy. Ot, on się mnie tu pod ramię złapie i - podpierając się laską - powolutku przejdzie pod sklep. Hm... Normalnie to trzymam dystans podczas pierwszego spotkania, a on tak od razu do intymnego pożycia. Ale niech tam, cel szczytny.<br />
<br />
Ruszyliśmy w drogę mozolnie (czytaj: w skali od "szybko" do "wolno",my mieliśmy: "wyprzedzają Cię ukwiały"). Cóż, rzeczywiście pan poruszał się z wyraźną trudnością. I wiedziałam, że nie muszę nawet pytać, dlaczego, bo i tak sam mi powie :)<br />
- Trzy razy w tym tygodniu byłem na Lutyckiej (przyp. mieszk. Pozn. - tam jest szpital. Swoją drogą, ciekawe, bo dziś dopiero wtorek, to skąd te trzy razy? Chyba, że dwa razy dziennie jeździł). Trzy razy byłem, żeby mi śrubę z kolana wykręcili, a oni co? "Nie mamy sprzętu, trzeba poczekać". No to jak? Żeby wkręcić to sprzęt mieli? A teraz żeby wykręcić to nie ma? Wolne żarty! Sam bym to sobie wykręcił i wyklepał, jakby mi dali śrubokręt i młotek. Sam!!!<br />
<br />
Dobra, dobra.<br />
Przecież jak już się brać za wyklepywanie, to przecież nie samemu.<br />
Najlepiej ze szwagrem ;)magnesshttp://www.blogger.com/profile/10950377903426382773noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1559276003450514359.post-39612977229660087452014-09-12T22:57:00.001+02:002014-09-15T19:44:16.438+02:00IntuicjaŚmieci byłam wynieść.<br />
<br />
W zasadzie żadna to sztuka, śmieci wynieść każdy potrafi. Ale nie każdy ma zaraz okazję za rogiem natknąć się na Pana Menela, który ciężkim krokiem strudzonego wędrowca, używając ściany do podpórki, brnie naprzód raźno, mamrocząc do siebie.<br />
Ba! Tym bardziej nie każdy ma okazję usłyszeć, żeby ów podróżnik zebrał się w sobie, wyciągnął przed się brudny palec wskazujący, aby potem wymachując narratorowi przed nosem, zakrzyknąć gromko:<br />
- Ja Pani soś powiem!<br />
(W razie, gdyby jednak zdarzyło się Wam kiedyś coś podobnego, uprzejmie podpowiadam, że najlepszym wyjściem jest grzeczne, pytające milczenie. Bo wtedy nadchodzi dobitne...)<br />
-Szszyskiego najlepszego Pani życzę! I dobrego dnia.<br />
<br />
Po tym wszystkim wypada ładnie podziękować i oddalić się niespiesznie. Tak.<br />
<br />
Tylko, u diabła.<br />
Ja naprawdę mam dziś urodziny...magnesshttp://www.blogger.com/profile/10950377903426382773noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-1559276003450514359.post-63129975605742672402014-09-01T18:43:00.001+02:002014-09-01T18:43:24.776+02:00Niekończąca się opowieśćJeżyce, sobota, późny wieczór.<br />
Idę ja i idą trzy karczki. Koszule odprasowane. Na szyjach wyjściowe łańcuchy. Znaczy: impreza.<br />
<br />
Toczy się rozmowa, którą łowię chciwym uchem:<br />
<br />
- Ty stary, z nim to się już nie da normalnie! Byłem ostatnio u niego, chałupa odjebana - ze 150 metrów. Tylko telewizora nie chce sobie normalnego kupić, jakieś 40-calowe gówno ma. Mówię mu, że manianę odpierdala, ale chuj, nie słucha. No ale dobra. Jestem u niego, pijemy, gadamy, tego... I on wtedy zaczyna opowiadać, jak to było, wiesz. Że to zupełnie inaczej. I, Ty, i nagle on...<br />
<br />
- Ej - przerywa mu jeden z towarzyszy - chodź w krzaki. Odpierdolimy se szczocha.<br />
<br />
...<br />
Finału opowieści nie poznałam.<br />
Panowie olali.<br />
<br />magnesshttp://www.blogger.com/profile/10950377903426382773noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1559276003450514359.post-39540723865761428452014-08-24T19:30:00.000+02:002014-09-01T19:09:11.895+02:00SkandalOj, bo miotało mną w tę i nazad ostatnio, no...<br />
Sierpień upłynął mi na słuchaniu Manu Chao na Woodstocku, walca we Wiedniu, Tańców Węgierskich Brahmsa w Budapeszcie i eee... jakiejś tam muzyki w Chorwacji. Bite dwa tygodnie poza Jeżycami. Marnotrawstwo czasu, nie ma co.<br />
<br />
Ożywczym odświeżeniem po tych męczących wojażach była więc dziś przymusowa wycieczka z Teatralki do domu na własnych nóżkach. Po 10 minutach, spędzonych na przystanku, stan osobowy tramwaju wynosił wciąż zero, uznałam więc, że los tak chciał i że najwidoczniej ma wobec mnie ukryte plany. Owszem, nie powiem, ciekawym było spotkanie na Rynku pana, który nadpijał napój owocowy z buteleczki i dolewał do niego wódki. Jednakże strudzony wędrowiec ma szansę na swej drodze spotkać jeszcze bardziej mrożące krew w żyłach przygody.<br />
<br />
Z początku nic nie zapowiadało tego, co miałam ostatecznie usłyszeć. Wiatr cicho szumiał w koronach drzew, grupki młodzieży paliły papierosy w bramach, a psie kupy tradycyjnie spoczywały na kwadratach ziemi pod drzewami. Ot, niedziela. Na ławce, skądinąd jedynej na Szamarzewskiego, rozsiadła się grupka osobników i osobniczek. W wieku... hmm. Właśnie.<br />
<br />
Przedstawicielka grupy z zapałem opowiadała reszcie następującą historię:<br />
- Wczoraj szłam z mamą na zakupy i wiecie co? Widziałam Marcina z tą Alicją. Za rękę! Nawet cześć mi nie powiedział, tylko udawał, że nie widzi.<br />
- Coś Ty! A ostatnio przyszedł za rękę z tą drugą Dominiką.<br />
- No zobacz... Co za dziwkarz!<br />
<br />
Mocne słowa, jak na (plus-minus) dwunastolatkę.magnesshttp://www.blogger.com/profile/10950377903426382773noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1559276003450514359.post-49580413933238546682014-07-28T21:36:00.002+02:002014-07-28T21:45:39.864+02:00Na białym koniuKto z Was pamięta wierszyk Tuwima o wdzięcznym tytule <em>Lokomotywa</em>? Podejrzewam, że w tym momencie, gdzieś w Internecie podniósł się wirtualny las rąk. Dobrze.<br />
Od pewnego czasu czuję, że utwór ten stał się niebezpiecznie tożsamy z moim życiem. Wprost podejrzanie się z nim identyfikuję. A konkretniej, chodzi o fragment:<br />
<i>Puff - jak gorąco!</i><br />
<i>Uff - jak gorąco!</i><br />
<br />
Płynny ołów, lejący się z nieba, ma też niebagatelny wpływ na bytność i niebytność rodzaju ludzkiego na ulicach. W niedzielę, w godzinach popołudniowych, wlokłam się na ten przykład (<i>jak żółw ociężale:</i> Tuwim dobry na każdą okazję!) do domu i co? I nic właśnie! Ani żywej duszy na ulicy! Miasto wzięło i zdechło. Ciut inaczej jest w środku tygodnia, kiedy w zatłoczonych i gorących tramwajach tłoczą się i pocą chyba wszyscy. I taka też to będzie historia.<br />
<br />
Zazwyczaj w tramwaju separuję się od świata i zakładam muzykę na uszy. Kiedy jednak dzisiaj wracałam do domu w skwarze i niewydolnej, tramwajowej klimatyzacji, doszłam do wniosku, że to będzie cokolwiek o jeden bodziec za dużo dla roztopionego mózgu. Dzięki temu dane mi było podsłuchać poniższą rozmowę telefoniczną pewnego Pana.<br />
<br />
- No, mówię Ci, to jest proste jak świński ogon (hmm... ok, z biologią to i może byłam zawsze trochę na bakier, ale wydawało mi się, że świńskie ogony... zresztą, nieważne). Świat jest zidiociały! Zalewa nas potok debilizmu. I wiesz, co w takim świecie trzeba? Trzeba być jak rycerz! Z otwartą przyłbicą kroczyć pośród idiotów! Nie dać się opluwać! Być nieczułym na kopniaki (no, to nietrudne, kiedy ma się zbroję)! Rycerstwo przeciwstawić kretyństwu...!<br />
<br />
Racja li to, Mościa Państwo?<br />
Azaliż?magnesshttp://www.blogger.com/profile/10950377903426382773noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1559276003450514359.post-62329470946880316842014-07-08T12:56:00.001+02:002014-07-08T12:58:14.962+02:00Zjedzanie Jeżyc: Knajpka na FyrtluPrzyszło mi ostatnio do głowy, że Szamarzewskiego to już naprawdę niejako reprezentacyjny jeżycki deptak. Nie dość, że przy projektowaniu przestrzennym chyba wzięli pod uwagę element społeczny, bo chodniki szerokie na trzech rosłych karczków i z błyszczącego nowością (niczym złoty łańcuch) poz-bruku, to jeszcze lokali wyrosło przy ulicy co niemiara. Postanowiłam więc stanowczo postanowić stołowanie się przy wolnych dniach na tzw. mieście. Z inspiracji <a href="http://streetfoodpolska.pl/qn-staje-sie-lokalnym-patriota-na-fyrtlu/" target="_blank">tym oto postem</a>, padło ostatnio na <a href="https://www.facebook.com/knajpkanafyrtlu" target="_blank">Knajpkę na Fyrtlu</a>, która co prawda na Szamarzewie nie jest, ale właściwie to całkiem nieopodal.<br />
<br />
Teraz będzie wstydliwe wyznanie. Mimo, że mieszkam w Poznaniu już nieomal osiem lat, nigdy - powtarzam, NIGDY - nie jadłam jeszcze pyrów z gzikiem. Wiem, co to pyry i wiem, co to gzik i generalnie trudnym nie jest, aby sobie ten smak wyobrazić, ale jakoś no... Nigdy się nie złożyło. Tym bardziej się cieszę, że mogłam przeżyć ten swój podniosły pierwszy raz akurat tam, w obecności miłych i życzliwych osób ;)<br />
<br />
To, co podoba mi się tam bardzo, to ściany. A właściwie - plansze na ścianach. A właściwiej - napisy na planszach, które stanowią mały słowniczek gwary poznańskiej. Pałaszując kopiastą porcję sztandarowo wielkopolskiego dania (wielką jak dla słonia), sprawdzałam sobie radośnie własną, osobistą znajomość tutejszego dialektu. Z dumą mogę powiedzieć, że jak na element napływowy, szło mi dość niesamowicie. <br />
<br />
Sporo ludzi wpadało po obiad na wynos, wychodzący żegnali się serdecznie i obiecywali, że wrócą raz jeszcze zjeść obiad na tej miśnieńskiej porcelanie, która - zupełnie nielogicznie - przypomina styropianowe talerzyki. Było przeserdecznie i pysznie. Mogę powiedzieć, że gzik był właściwie lepszy niż u babci. I to będzie na pewno prawda, bo żadna z moich babć nigdy mi gzika nie zaserwowała :)<br />
I podobno warto tam wpaść na kaczkę!<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-ZvZ0mrBdx_U/U5TOvg8KP1I/AAAAAAAABQQ/E582ahCa-5Q/s1600/DSC_1039.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-ZvZ0mrBdx_U/U5TOvg8KP1I/AAAAAAAABQQ/E582ahCa-5Q/s1600/DSC_1039.JPG" height="320" width="212" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">komu przetłumaczyć? :)<br />
Knajpka na Fyrtlu, Kraszewskiego 7</td></tr>
</tbody></table>
magnesshttp://www.blogger.com/profile/10950377903426382773noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1559276003450514359.post-83670106398212372762014-07-02T13:07:00.003+02:002014-07-02T19:11:36.988+02:00Pochwała grzecznościNiewiele jest rzeczy, które lubię bardziej niż kupowanie ziół, bukietów i kwiatów na Rynku Jeżyckim. Żeby dać tu jakieś wiarygodne porównanie, to hmm... Powiem może tak: lubię szczeniaczki. Ale dla wywołania podobnego uśmiechu radości, szczeniaczek musiałby siedzieć w koszyczku, mieć kokardkę, lizać sobie łapkę różowym jęzorkiem, nieporadnie merdać ogonkiem, rozczulająco klapnąć na kuper i kichnąć. No i, oczywiście, w koszyku poza nim powinno być zeskładowane jeszcze jakieś dwa kilo czekolady. <br />
Z karmelem.<br />
<br />
Dużą radością było wczoraj dla mnie wybieranie bukietu na prezent urodzinowy, zwłaszcza, że kwiaciarki - i te legalne i te przycupnięte na obrzeżach targowiska, prześcigają się wręcz we florystycznej pomysłowości. Zdziwilibyście się, jakie zastosowanie mają zwykłe klonowe liście i że można je opchnąć za całkiem przyzwoite siano. Uzbrojona w zgrabny bukiecik i uśmiechniętą mordkę, walcząc po drodze z nierównym chodnikiem, obrałam wreszcie azymut na umówione wcześniej z koleżanką miejsce docelowe (żarcie w wegańskim <a href="https://www.facebook.com/wypas?ref=ts&fref=ts" target="_blank">Wypasie</a>, ale o tym jeszcze opowiem przy okazji - są tak eko, że mają nawet jadalne talerze!). <br />
Po drodze minęło mnie dwóch Panów Meneli, sprzeczających się zabawnie na temat tego, któremu z nich niosę bukiet i dlaczego nie temu drugiemu ("Bo za brzydki jesteś!"). Hola, hola, moment! Odparłam grzecznie, że przykro mi bardzo, ale nie tym razem, bo kwiaty dedykowane są koleżance.<br />
<br />
- To niech zgadnę. Koleżanka Emilia?<br />
<br />
No i tu mnie przytkało. Bo to jak w morde strzelił rzeczywiście to Emilia rzeczone urodziny obchodzi, ale ani nie podejrzewam jej o takie jeżyckie znajomości, ani - tym bardziej - Pana o zdolności parapsychologiczne i czytanie w moich własnych myślach. To mogłoby być zresztą ciężkie przeżycie.<br />
Na szczęście, Pan zreflektował się chyba w moim cokolwiek ogłupionym wyrazie twarzy, bo zaczął wyjaśniać:<br />
- Wczoraj przecież było Emilii, wiedziałem, że to dla niej! A pani to w ogóle fajna dziewczyna jest, nie krzyczy pani, że pijaki panią zaczepiają, tylko kulturalnie pani rozmawia. To życzę wszystkiego najlepszego i miłego dnia.<br />
<br />
Koniec końców, Emilia rzeczywiście okazała się być Emilią nie tylko urodzinową, ale i imieninową. Oto więc dowód na to, że pozytywne podejście do życia i ludzi może uratować Was od towarzyskiego faux pas! <br />
Brać przykład!magnesshttp://www.blogger.com/profile/10950377903426382773noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1559276003450514359.post-174892984788842862014-06-24T08:59:00.000+02:002014-06-24T11:27:06.857+02:00Jeżyce otwarte na wszystkich!- I jeszcze jacyś ludzie z balonami... O co tutaj chodzi...? - zastanawiał się z nutą podejrzliwości w głosie pewien napotkany, pięcioletni berbeć. Napotkany w Starym Zoo, dodam. To własnie tam w sobotę, <a href="https://www.facebook.com/events/1412409809041479/?ref=22" target="_blank">7 czerwca</a> (wieeem - ta zaprzeszła data brzmi jak kompromitujący wyrzut sumienia) odbywały się główne obchody Dnia Najbardziej Barwnej i Najfajniejszej Dzielnicy w Całym Poznaniu. Organizatorzy skrócili nazwę co prawda do "<a href="http://www.wrk.org.pl/dzien-jezyc/" target="_blank">Dnia Jeżyc</a>", ale na pewno tylko po to, żeby się łatwiej zapamiętywało ;) Święto działo się bodajże już po raz dziewiętnasty, tym razem pod kryptonimem: "Jeżyce otwarte na wszystkich!".<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-HK1t5HngIWk/U5TIkosFchI/AAAAAAAABO0/4zw3lddWAtM/s1600/DSC_0995.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-HK1t5HngIWk/U5TIkosFchI/AAAAAAAABO0/4zw3lddWAtM/s1600/DSC_0995.JPG" height="320" width="212" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">prezentacja lokalnej kwiaciarni.</td></tr>
</tbody></table>
Właściwie to się nie powinnam poczuwać do głoszenia wszem i wobec tych niezwykłych obchodów, wpadłam tam bowiem tylko na jedną godzinę, minut trzydzieści, na oko licząc. Ale sąsiedzka, otwarta atmosfera od razu opatuliła mnie swymi skrzydłami :) Przed wejściem do Starego Zoo ulokował się przyjemny zespół oraz jednodniowe restauracje (nie wiem, jak się robi sernik z kasztanów, ale ten, którego próbowałam, zapisał się na moim podniebieniu złotymi zgłoskami. Mniam!). W środku za to harcerze serwowali grochówkę, nie zważając na ukrop z nieba. Na scenie: teatrzyk o Królewnie Śnieżce. Na bocznej ścieżynce: pomoc w sprawach rowerowych z <a href="http://bikepark.com.pl/" target="_blank">BikePark</a>. Pośrodku parku: <a href="http://koprojektownia.pl/" target="_blank">KOprojektownia</a>, prowadząca konsultacje społeczne odnośnie jego zmian na jeszcze lepsze, zbierająca pomysły, sugestie i życzenia. Kawałek dalej - wymienny Targ Różności: książki, biżuteria, wieszaki z ubraniami i ogólne dawanie rzeczom drugiego życia.<br />
<br />
I więcej nie powiem, bo musiałam się zawijać. Ale zdążyłam pocykać parę fotek. I przy okazji usłyszałam najlepszy komplement ostatniego miesiąca:<br />
- Wiesz... Muszę Ci powiedzieć, że masz fajny obiektyw... :)<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-qWa8MrgRblk/U5TJ-2iwiDI/AAAAAAAABPA/IBynJwYv2Sw/s1600/DSC_1005.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-qWa8MrgRblk/U5TJ-2iwiDI/AAAAAAAABPA/IBynJwYv2Sw/s1600/DSC_1005.JPG" height="320" width="213" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">w ogórku dawali pocztówki z ogórkiem.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-tgkik_N1xJo/U5TNwcZChBI/AAAAAAAABQA/WYNkFPGQVCo/s1600/DSC_1035.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-tgkik_N1xJo/U5TNwcZChBI/AAAAAAAABQA/WYNkFPGQVCo/s1600/DSC_1035.JPG" height="320" width="212" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">o, dokładnie w tym ogórku.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-3M7V6UYAx80/U5TNxGfekeI/AAAAAAAABQI/5_g9lbUA1E0/s1600/DSC_1032.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-3M7V6UYAx80/U5TNxGfekeI/AAAAAAAABQI/5_g9lbUA1E0/s1600/DSC_1032.JPG" height="213" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Targowisko (p)Różności :)</td></tr>
</tbody></table>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-P-qWjMZTlrU/U5TLxFbPFgI/AAAAAAAABPs/M6OmfwtocBc/s1600/DSC_1027.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-P-qWjMZTlrU/U5TLxFbPFgI/AAAAAAAABPs/M6OmfwtocBc/s1600/DSC_1027.JPG" height="320" width="212" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">poszukiwania trwają.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-aOM-CGtJTkI/U5TLoCpYvxI/AAAAAAAABPk/jctYmoao2YE/s1600/DSC_1028.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-aOM-CGtJTkI/U5TLoCpYvxI/AAAAAAAABPk/jctYmoao2YE/s1600/DSC_1028.JPG" height="320" width="212" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">...i trwają.</td></tr>
</tbody></table>
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-vP5KgdAi3-w/U5TLaFEnVWI/AAAAAAAABPc/iolHS_kZddM/s1600/DSC_1015.JPG" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><br /></a>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-4Qx3pYfktaU/U5TNb2Ui0AI/AAAAAAAABP4/nTpobGYWvRk/s1600/DSC_1029.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-4Qx3pYfktaU/U5TNb2Ui0AI/AAAAAAAABP4/nTpobGYWvRk/s1600/DSC_1029.JPG" height="213" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">koło Jacka, Wacka i Pankracka nie mogłam przejść obojętnie.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-vP5KgdAi3-w/U5TLaFEnVWI/AAAAAAAABPc/iolHS_kZddM/s1600/DSC_1015.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-vP5KgdAi3-w/U5TLaFEnVWI/AAAAAAAABPc/iolHS_kZddM/s1600/DSC_1015.JPG" height="213" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-alignffoto: center;">na planie Starego ZOO można było zaznaczać ważne miejsca<br />
i pomysły.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-iDYMJTUgGwo/U5TKF6sYTXI/AAAAAAAABPI/Zktse743uBk/s1600/DSC_1010.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-iDYMJTUgGwo/U5TKF6sYTXI/AAAAAAAABPI/Zktse743uBk/s1600/DSC_1010.JPG" height="214" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">niebieskie na plus, różowe na minus.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-2GUG8Fy4Lv4/U5TKSDRKeHI/AAAAAAAABPQ/bI40rZHRmxU/s1600/DSC_0998.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-2GUG8Fy4Lv4/U5TKSDRKeHI/AAAAAAAABPQ/bI40rZHRmxU/s1600/DSC_0998.JPG" height="212" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">sernik z kasztanów stał tuż obok.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-zKwcGgy2TLE/U5TIMwomSLI/AAAAAAAABOk/-rbiJnb_LOo/s1600/DSC_0996.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-zKwcGgy2TLE/U5TIMwomSLI/AAAAAAAABOk/-rbiJnb_LOo/s1600/DSC_0996.JPG" height="214" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">kolejka po grochówkę.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-j9G-FVyFzJM/U5TIe6ssTDI/AAAAAAAABOs/uJMlcVNUAAY/s1600/DSC_0990.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-j9G-FVyFzJM/U5TIe6ssTDI/AAAAAAAABOs/uJMlcVNUAAY/s1600/DSC_0990.JPG" height="213" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">przedstawienie o Królewnie Śnieżce, wiadomo.</td></tr>
</tbody></table>
magnesshttp://www.blogger.com/profile/10950377903426382773noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-1559276003450514359.post-51805275777545667832014-06-09T08:56:00.000+02:002014-06-09T08:56:10.613+02:00PacyfikacjaKiedy uczęszczałam na kurs fotografii, instruktorka sprzedała nam patent na fotografowanie przestrzeni miejskiej bez ludzi. Jest bardzo prosty: należy zdjęcia robić o 4 rano, kiedy na ulicy nie ma żywej duszy. Banał, no nie? :) Organoleptycznie zauważyłam ostatnio, że właściwie aż tak wysilać się nie trzeba. 15.30 w sobotę przy upale daje dokładnie takie same efekty. Żywego ducha na ulicy. To znaczy - prawie, bo na rogu Szamarzewskiego na przykład można się okazjonalnie natknąć na wulkan testosteronu w osobach dwóch młodych byczków w wyjściowym szeleście, którzy skaczą sobie do oczu. Jako i mi się przydarzyło.<br />
<br />
- Czego się, kurwa, sadzisz? - spytał jeden, przywiązując zapobiegawczo do słupka skórzaną smycz, na końcu której pomerdywał radośnie ogonem pies marki bulterier. <br />
(W sumie racja, to jakieś niehumanitarne: bić człowieka ze zwierzęciem w ręku.)<br />
Oponent nie pozostał dłużny, więc od przepychanek słownych zaczęto przechodzić do manualnych. Ten bez bulteriera zamachnął się porządnie i już, już miał dodatkowo poprawić z kopyta, kiedy rozległo się gromkie:<br />
-Stój!<br />
Agresor wyhamował lecąca w powietrzu nogę i spojrzał na przeciwnika z wyrazem łagodnego zdziwienia na twarzy.<br />
- No weź, poczekaj, tylko zegarek zdejmę, bo się może potłuc...<br />
<br />
W tym momencie leniwą ciszę przerwało głośne parsknięcie śmiechu. Karczki lekko osłupiały i spojrzały w moją stronę, a ja uświadomiłam sobie, że odgłos paszczą należy do mnie.<br />
Niedobrze. Święcie przekonana byłam, że robię go do środka, nie na zewnątrz.<br />
<br />
Nie tracąc czasu na dalsze dywagacje, śpiesznie i zdecydowanie oddaliłam się na magnessowych szkitkach. Odwaga, żeby się odwrócić, wróciła mi dopiero po kilkudziesięciu metrach.<br />
I co?<br />
I to, że panowie rozeszli się, każdy w swoją stronę!<br />
<br />
Ocaliłam ludzkość i pokój na świecie! :)magnesshttp://www.blogger.com/profile/10950377903426382773noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-1559276003450514359.post-56624208655978920262014-06-07T10:36:00.000+02:002014-06-07T11:45:21.150+02:00Oliwa do ognia: lemoniada z lawendy<i>Jesteś piękne - mówię życiu</i><br />
<i><br /></i>
Mówiła to po prawdzie Szymborska już jakiś czas temu, ale nie mogłam pozbyć się dziś kołatania tych słów w głowie. Cholera jasna, no bo jest! :) Część z Was jeszcze pewnie pochrapuje pod kołdrą, ja natomiast uprzejmie donoszę, że jest cudny, ciepły, słoneczny poranek, na Rynku tyle zapachów i kolorów, ze zwariować można i za jakieś 4 godziny będę z pewnością przeklinać, że jest tak piekielnie gorąco. Kto to widział - tyle stopni w czerwcu...? Tak czy inaczej - wstawać śpiochy i cieszyć się życiem, marsz!<br />
<br />
W gratisie i swojej łaskawości mogę zapewnić w tym miejscu przepis na utrzymanie pogody ducha w gorący dzień. Na gotowanie przeciętnie ostatnio mam czas i ochotę, ale w obliczu upałów z otchłani mojej dziurawej pamięci nieśmiało wychynęło wspomnienie lemoniady lawendowej. Generalnie uwarzenie takiego eliksiru to sprawa banalna jak zabranie dziecku zabawki, ale miano "lemoniada lawendowa" jest dostatecznie hipsterskie i snobistyczne, żeby szpanować przed znajomymi, ha! I przed własną matką, która zareagowała na moje zamiary żywym zainteresowaniem i którą z tego miejsca pragnę serdecznie pozdrowić :)<br />
<br />
Na litr lemoniady składa się:<br />
1 łyżka suszonych kwiatów lawendy, zaparzona szklanką wrzątku - w zielarskim koło Rynku Jeżyckiego mają całą paczuchę za 6 PLN. Znaczy lawendy, nie wrzątku.<br />
3 plastry cytryny<br />
3 szklanki lodowatej wody mineralnej<br />
gałązka mięty<br />
kostki lodu<br />
miód - do dosłodzenia, zależnie od upodobań<br />
gałązka lawendy - ale tylko jeśli chcecie wersję full-wypas z przystrojeniem, bo susz załatwia sprawę smakowości<br />
<br />
Kwiaty zalewamy szklanką wrzątku, czekamy aż się zaparzy. Napar jest rzeczywiście gorzkawy, więc słodkolubni mogą rozpuścić wewnątrz trochę miodu. Jak wystygnie - przecedzamy i do butli. Dorzucamy cytrynę i miętę i zalewamy zimną wodą. Najlepiej na trochę odstawić to potem w zimne miejsce, żeby się ładnie przegryzło. Podajemy z kostkami lodu. Ot - i tyle, cała robota. Prestiż i chwała, zdobyte niskim kosztem!<br />
<br />
Ale warto.<br />
Będzie pan zadowolony :)<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-BJxK0amk81M/U5LNEsoSBAI/AAAAAAAABOI/_biHLLuiKkQ/s1600/DSC_0988.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-BJxK0amk81M/U5LNEsoSBAI/AAAAAAAABOI/_biHLLuiKkQ/s1600/DSC_0988.JPG" height="320" width="212" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">no to cyk!</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div>
PS. Co ja ostatnio mam z tymi cytatami...?</div>
magnesshttp://www.blogger.com/profile/10950377903426382773noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1559276003450514359.post-80927090709500747502014-05-27T19:23:00.000+02:002014-05-27T19:28:57.012+02:00Przeznaczenie- <i>Podobają się panu moje kwiaty...?</i><br />
W razie, gdyby ktoś nie wyrażał wobec "Mistrza i Małgorzaty" Bułhakowa tak bałwochwalczego uwielbienia jak ja, to podpowiem, że od tych słów zaczęła się wielka miłość wyżej wymienionych bohaterów. Taka z gatunku bezwzględnie szalonych i silniejszych niż przeciwności losu, bla, bla, bla... Kwiaty były wściekle żółte i wcale się Mistrzowi nie podobały, nawiasem mówiąc.<br />
<br />
Wracając dziś niespiesznie z pracy zahaczyłam o Rynek. Wszakże dostać już można truskawki ("polne b. słodkie") oraz czereśnie ("krajowe b. słodkie, bez robali") i sezon szparagowy w pełni. Na skraju straganu przycupnęła sobie też przechylona babuleńka ze spracowanymi dłońmi, sprzedająca po taniości kwiaty z plastikowych wiaderek. Dobra nasza, lubimy badyle w wazonie.<br />
<br />
Bukiety pachniały mocno: składały się z podejrzanie żółtych lilii. Myśl o Mistrzu i Małgorzacie przyszła mi do głowy dość ekspresowo i uznałam to za znak. Więcej takich porąbanych kwiatów nie znajdę, właściwie babcię-starowinkę też pierwszy raz widzę... Jeśli mam kiedykolwiek wpaść na jakiegokolwiek Mistrza, to niech zagęszcza ruchy, bo ma całe 15 minut i 950 metrów dystansu, żeby się na mnie napatoczyć :) Dalej więc!<br />
<br />
Mistrz objawił się był w osobie wąsatego jegomościa z browarem w ręku, lekko już rozchwianego pod monopolowym. Namierzył mnie z paru metrów, potem spojrzał na kwiaty i skupił się dość widocznie. Oho. Olśnienie przyszło w momencie, kiedy próbowałam zgrabnie go wyminąć. Pan uśmiechnął się z widoczną ulgą, rozłożył ramiona w geście zrozumienia i jowialnie zakrzyknął:<br />
- Wszystkiego najlepszego!<br />
<br />
Wybuchnęłam śmiechem i podziękowałam, szczerząc uzębienie.<br />
Widać jaka Małgorzata, taki Mistrz ;)magnesshttp://www.blogger.com/profile/10950377903426382773noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1559276003450514359.post-47312320871891650682014-05-23T10:15:00.001+02:002014-05-23T14:02:58.944+02:00Towarzystwo filozoficzneDiogenes z Synopy, grecki cynik, miał w zwyczaju w ciągu dnia spacerować z zapaloną pochodnią, wyjaśniając, że szuka człowieka. Ostatnio przekonałam się, że miałby problem ze znalezieniem go na Jeżycach. Wcale nie dlatego, że ludzi o złotych sercach tu brakuje. I tym bardziej nie dlatego, że ktoś by mu tę pochodnię najpierw podprowadził w ciemnej bramie ;)<br />
<br />
Kilka dni temu, od razu po wyjściu z klatki schodowej, dobiegła mnie dysputa dwóch dżentelmenów, klnących głośno nad puszką piwa, w porozciąganych koszulkach, plujących na ziemię z dużą częstotliwością. Siedzieli w prawie pustym garażu i prowadzili dyskusję - jak mniemam i jak to w zwyczaju mamy - o życiu. <br />
W ich pole widzenia weszłam akurat, kiedy z ust jednego z polemistów padło przemyślane, wyważone i, bezsprzecznie, poparte argumentami stwierdzenie:<br />
- Nie masz racji, grubasie!<br />
<br />
Przysięgam, że świat zwolnił wtedy tempo i usłyszałam zgrzyt nienaoliwionych kręgów szyjnych, kiedy oczy panów padły na mnie. Wiedzieli, że wiedziałam, że oni wiedzą, że ja wiem, ale udałam że wcale mnie to nie interesuje (jasne... myślałby kto...) i poszłam dalej.<br />
- Nie obrażaj mnie przy ludziach - obrzucony błotem obruszył się na swojego kompana.<br />
- To nie byli ludzie przecież! <br />
Hola, hola, gościu, wstrzymaj konia! zdaję sobie sprawę z tego, że moje włosy dawno fryzjera nie widziały, ale to nie wyklucza mnie mimo wszystko z bycia częścią szlachetnej rasy homo sapiens! Już, już miałam wykonać w tył zwrot, kiedy usłyszałam dobitne:<br />
- To był JEDEN ludź!<br />
<br />
Nie ma człowieków, jest ludź i człowiek człowiekowi ludziem!<br />
Prawdę mówiąc, oby tak zostało ;)magnesshttp://www.blogger.com/profile/10950377903426382773noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1559276003450514359.post-74825548591697518112014-05-18T12:27:00.001+02:002014-05-18T12:36:24.031+02:00W podróżyJuż zawsze będę wyjeżdżać gdzieś na majówkę. Główna zaletą majówki jest wiosna, która sprawia, że świat wygląda jakoś inaczej. Co prawda tym razem w Wilnie chowaliśmy się do kościołów dla ochrony przed wiatrem, ale lepsze to niż zeszłoroczne szukanie schronienia przed upałem we Lwowie.<br />
<br />
Nic nie poradzę na to, że Europa Środkowo-Wschodnia kręci mnie jakoś bardziej niż rozmaite Francje i Włochy. Stolica Litwy była więc dość naturalnym wyborem. Trafiliśmy na rocznicę wstąpienia do UE i imprezę pod katedrą z tej okazji, śpiewało mnóstwo litewskich gwiazd. Tak zrozumiałam. Chyba, bo mimo najszczerszych chęci, język ten pozostał dla mnie absolutną zagadką. Nie lękajcie się jednak. Dogadać można się po polsku i angielsku bez większych problemów. A jedzenie opiera się w dużej mierze na pyrach, mące, śmietanie i skwarkach.<br />
<br />
Z rzeczy robiących wrażenie: wzgórze Giedymina, skąd podziwiać można panoramę miasta. Cerkiew Świętego Ducha, gdzie w szklanej trumnie pośrodku złożone są relikwie <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/M%C4%99czennicy_wile%C5%84scy" target="_blank">męczenników wileńskich</a>, gruby pop błogosławi pielgrzymujących, a wszystkie obrazy spowija dym z kadzideł. Urokliwa, wąziutka ulica Literacka, na której znajdują się wykonane przez rozmaitych artystów "wspomnienia" o znanych twórcach literatury: tabliczki, płaskorzeźby, napisy. Można odnaleźć tam Syrokomlę, Gałczyńskiego, Miłosza... "Czy widzicie Państwo Mickiewicza?" spytała przewodniczka jednej z wycieczek, na która się tam napatoczyliśmy. W odpowiedzi padło "Przecież tu jest pełno tych dziadów..." :)<br />
Mickiewicz zresztą przy Literackiej kiedyś mieszkał - jak i przy tuzinie innych ulic. W wielu miejscach można natknąć się na tablice: tu pisał, tam przebywał, a stąd wyjechał z Wilna na zawsze. Człowiek ma wrażenie, że mu wieszcz z lodówki wyskoczy. W temacie wielkich dzieł polskich romantyków odwiedziliśmy też ekspozycję celi dziadowskiego Konrada, przez napotkaną turystkę określoną wdzięcznym mianem "mieszkania socjalnego".<br />
<br />
Ale to wszystko nic w obliczu Republiki Zarzecza. Ach, Republika Zarzecza... Zarzecze - bo za rzeką, Wilejką. Do niedawna zaniedbane, najbardziej niebezpieczne miejsce, wylęgarnia marginesu społecznego. Dzisiaj odnawiane siedlisko artystów i alternatywy. No co Wam to przypomina? ;) Co więcej, artystyczna bohema skonstruowała nawet własną konstytucję, ma hymn, prezydenta, biskupa, ambasadorów, a nawet patrona - Anioła z Zarzecza, którego rzeźba stoi na wysokiej kolumnie na jednym z placów. Konstytucja Republiki Zarzecza jest wypisana na murze w kilkunastu językach - zajrzyjcie <a href="http://popish.blox.pl/2008/01/Konstytucja-Republiki-Zarzecze.html" target="_blank">tutaj</a>, żeby ją przeczytać. Moim ulubionym punktem jest <i>Człowiek ma prawo umrzeć, ale nie jest to jego obowiązkiem</i>. I jeszcze <i>Człowiek powinien pamiętać, jak się nazywa</i>.<br />
I jak mogłam się w tym miejscu nie zakochać?<br />
<br />
A, zapomniałabym. Spacerując po Wilnie, natykaliśmy się na koty w różnych postaciach. Figurki z gliny, obrazy, magnesy na lodówkę, typu: kot na wzgórzu Giedymina, kot pod katedrą, kot, gapiący się na panoramę miasta. W punkcie informacji turystycznej postanowiłam spytać, czy to jakiś symbol miasta, maskotka. Pan obsługujący odparł jednak:<br />
- Tez nie wiem, o co chodzi z tymi kotami. Ale Rosjanie bardzo je lubią i kupują te wszystkie gadżety.<br />
Ot, prawo popytu i podaży :)<br />
<br />
Na sam koniec wzięliśmy dupy w Troki. Dosłownie. Podczas przystanku w Trokach największe wrażenie na mnie zrobił nie malowniczy zamek (pochodzę z dawnych ziem krzyżackich, zamków mamy na pęczki), ale drewniane, kolorowe domy. Zdjęcia wszystkiego poniżej.<br />
Ludu, jedź na Litwę! :)<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-OfztQJNYLbI/U3htmKds1_I/AAAAAAAABJo/vRvLOZbrGOk/s1600/DSC_0146.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-OfztQJNYLbI/U3htmKds1_I/AAAAAAAABJo/vRvLOZbrGOk/s1600/DSC_0146.JPG" height="213" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">handel alternatywny do ulokowanego obok, oficjalnego rynku.<br />
w sklepie ze słodyczami kupiłam tam spodnie. serio. :)</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-0CdJRcfVzcA/U3htrMkyu9I/AAAAAAAABJw/CuW8s7fjIlQ/s1600/DSC_0147.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-0CdJRcfVzcA/U3htrMkyu9I/AAAAAAAABJw/CuW8s7fjIlQ/s1600/DSC_0147.JPG" height="213" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">to ładne było.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-82PxhTHNehI/U3hwBsOUT2I/AAAAAAAABKM/PJmn8ixAaYg/s1600/DSC_0204.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-82PxhTHNehI/U3hwBsOUT2I/AAAAAAAABKM/PJmn8ixAaYg/s1600/DSC_0204.JPG" height="320" width="212" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">taca to przeżytek. tak się zbiera datki na<br />
kościół!</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-QJUNQLRNAdw/U3hv_omXfzI/AAAAAAAABKE/x5un0ygL8bQ/s1600/DSC_0235.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-QJUNQLRNAdw/U3hv_omXfzI/AAAAAAAABKE/x5un0ygL8bQ/s1600/DSC_0235.JPG" height="320" width="212" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">cela Konrada, znana także jako "mieszkanie<br />
socjalne"</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-I_0ZY0QwBVg/U3hxTm_xt5I/AAAAAAAABKY/ALoow9B22ZM/s1600/DSC_0274.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-I_0ZY0QwBVg/U3hxTm_xt5I/AAAAAAAABKY/ALoow9B22ZM/s1600/DSC_0274.JPG" height="213" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">duży był wybór matrioszek :)</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-98JtvNcfcZI/U3hyIwzsiiI/AAAAAAAABKo/4I5sIFtxIss/s1600/DSC_0301.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-98JtvNcfcZI/U3hyIwzsiiI/AAAAAAAABKo/4I5sIFtxIss/s1600/DSC_0301.JPG" height="320" width="212" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">podwórko na Starym Mieście.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-XJJFl7nBjbs/U3h0j1ug9zI/AAAAAAAABLE/ZUAHHYIzRy0/s1600/DSC_0362.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-XJJFl7nBjbs/U3h0j1ug9zI/AAAAAAAABLE/ZUAHHYIzRy0/s1600/DSC_0362.JPG" height="212" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">o Rusałce z Zarzecza mówi się, że przyciąga ludzi i kusi ich,<br />
żeby zostali na Zarzeczu na zawsze.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-BB5_ap2OXiY/U3h0O60Mo0I/AAAAAAAABK8/9Syw1zNOr5Y/s1600/DSC_0373.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-BB5_ap2OXiY/U3h0O60Mo0I/AAAAAAAABK8/9Syw1zNOr5Y/s1600/DSC_0373.JPG" height="320" width="214" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">ot, śmietnik.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-oi2fyyf_pwY/U3h06Rb2P6I/AAAAAAAABLM/H3Bqc2-PDY4/s1600/DSC_0374.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-oi2fyyf_pwY/U3h06Rb2P6I/AAAAAAAABLM/H3Bqc2-PDY4/s1600/DSC_0374.JPG" height="320" width="213" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">zarzeczańskie (czy zarzeckie?) podwórko. </td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-lSeXNl28OcQ/U3h1aArgJWI/AAAAAAAABLY/ok4OvHOW4Dk/s1600/DSC_0382.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-lSeXNl28OcQ/U3h1aArgJWI/AAAAAAAABLY/ok4OvHOW4Dk/s1600/DSC_0382.JPG" height="213" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">anioł na Zarzeczu. nie ten główny, oczywiście :)</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-qlwzvqqwU7A/U3h2pACq6iI/AAAAAAAABLk/aC8EJewddbA/s1600/DSC_0431.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-qlwzvqqwU7A/U3h2pACq6iI/AAAAAAAABLk/aC8EJewddbA/s1600/DSC_0431.JPG" height="212" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">konstytucja z wycieczką w tle.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/--rTmVwmOjPU/U3h3Dzst0LI/AAAAAAAABL0/Y-_jFNojI_I/s1600/DSC_0446.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/--rTmVwmOjPU/U3h3Dzst0LI/AAAAAAAABL0/Y-_jFNojI_I/s1600/DSC_0446.JPG" height="213" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gałczyński z Literackiej.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-xnJuJ_r5yvg/U3h5VoLzzWI/AAAAAAAABMY/UFaQjw2Jd40/s1600/DSC_0495.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-xnJuJ_r5yvg/U3h5VoLzzWI/AAAAAAAABMY/UFaQjw2Jd40/s1600/DSC_0495.JPG" height="212" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Gdzie filozof się zatrzymuje, artysta idzie dalej.</i><br />
Jean Paul Sartre z Literackiej.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-Ya9PVXJl0CQ/U3h4v55W8eI/AAAAAAAABMI/X8WPvJ5eiQ8/s1600/DSC_0502.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-Ya9PVXJl0CQ/U3h4v55W8eI/AAAAAAAABMI/X8WPvJ5eiQ8/s1600/DSC_0502.JPG" height="213" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Literacka w całej okazałości.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-Dkf185QUn_Q/U3h4EXmZA3I/AAAAAAAABMA/DPHN0tVpNFw/s1600/DSC_0624.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-Dkf185QUn_Q/U3h4EXmZA3I/AAAAAAAABMA/DPHN0tVpNFw/s1600/DSC_0624.JPG" height="213" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pan Litwin integrujący się z polską wycieczką.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-Kbd6ph6_v-A/U3h47NS4_GI/AAAAAAAABMQ/jrJyWUQ3kOM/s1600/DSC_0626.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-Kbd6ph6_v-A/U3h47NS4_GI/AAAAAAAABMQ/jrJyWUQ3kOM/s1600/DSC_0626.JPG" height="214" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pan Litwin, śpiewający na cały głos piosenkę o Ameryce,<br />
pykający fajeczkę i dyskutujący z Rosjanami o Putinie.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-8olr1HeH98s/U3h6fA98JiI/AAAAAAAABMs/PBES89LaZJo/s1600/DSC_0635.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-8olr1HeH98s/U3h6fA98JiI/AAAAAAAABMs/PBES89LaZJo/s1600/DSC_0635.JPG" height="213" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">wspominałam o kotach?</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-5RQik5huQ5I/U3h7dRKjvCI/AAAAAAAABM0/jHifxC2u_LE/s1600/DSC_0672.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-5RQik5huQ5I/U3h7dRKjvCI/AAAAAAAABM0/jHifxC2u_LE/s1600/DSC_0672.JPG" height="320" width="213" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">chłopiec w Trokach, grający na fleciku<br />
"Hej, sokoły!" w tonacji durowej :)</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-odfeZMmcDjw/U3h8zXdYHaI/AAAAAAAABNI/xXBAfFSglyA/s1600/DSC_0756.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-odfeZMmcDjw/U3h8zXdYHaI/AAAAAAAABNI/xXBAfFSglyA/s1600/DSC_0756.JPG" height="212" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">koń, jak jest, każdy widzi.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-2brKjLVbJYY/U3h9Ut2qmKI/AAAAAAAABNQ/v1LbBZ4D6PA/s1600/DSC_0796.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-2brKjLVbJYY/U3h9Ut2qmKI/AAAAAAAABNQ/v1LbBZ4D6PA/s1600/DSC_0796.JPG" height="212" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">wiosna w Trokach.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-G1PrZX6FJ0Y/U3h_qZOZbuI/AAAAAAAABN4/RPiARExT_UY/s1600/DSC_0866.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-G1PrZX6FJ0Y/U3h_qZOZbuI/AAAAAAAABN4/RPiARExT_UY/s1600/DSC_0866.JPG" height="213" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">ostatni przystanek: Kowno.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-ddVqsWsWV5c/U3h_ngdPu5I/AAAAAAAABNw/nQqaWk9yRjU/s1600/DSC_0883.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-ddVqsWsWV5c/U3h_ngdPu5I/AAAAAAAABNw/nQqaWk9yRjU/s1600/DSC_0883.JPG" height="212" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">jak mniemam, typowa sobota w Kownie :)</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-6yWZBuh8JGY/U3h_egsBEiI/AAAAAAAABNo/oP9TJgcp_ak/s1600/DSC_0891.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-6yWZBuh8JGY/U3h_egsBEiI/AAAAAAAABNo/oP9TJgcp_ak/s1600/DSC_0891.JPG" height="320" width="212" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">na koniec - seta wódki w plastiku. naprawdę.</td></tr>
</tbody></table>
I przepraszam za tak monstrualną liczbę zdjęć. Mam nowy aparat ;)magnesshttp://www.blogger.com/profile/10950377903426382773noreply@blogger.com1