środa, 22 kwietnia 2015

Cogito ergo cośtam

Kilka razy zadano mi już pytanie - czy to wszystko, co piszę, jest najprawdziwszą prawdą czy też fikcją literacką. Zdaję sobie sprawę z tego, że tak całkowicie normalna nie jestem oraz tego, że wyobraźnię mam bujną co najmniej jakbym była dzieckiem Ani z Zielonego Wzgórza w ostatnim stadium mitomanii i któregoś z braci Grimm (być może obu), aaale nie. To wszystko prawda, choć czasami chyba wolelibyśmy, żeby to jednak był wytwór mojej fantazji.
Na przykład teraz.

Trafiłam ostatnio w tramwaju na dwójkę nastolatków, wracających według wszelkiego prawdopodobieństwa z IKEA. Młodzież płci obojga przycupnęła sobie w tramwajowym odwłoku przy oknie i oddała się żywej konwersacji. O mnie można było tego dnia powiedzieć, że jestem co najwyżej półżywa, co dobitnie dowodzi, że wcale nie podsłuchiwałam specjalnie! Pełzające ruchy reszty zawartości tramwaju ustawiły mnie akurat w tamtym kierunku. Zupełny przypadek, słowo harcerza!

Młodzież była jeszcze ucząca się, co wydedukowałam zgrabnie z tematyki rozmowy. Mianowicie - rzecz była o lekturze szkolnej. Jakżeż ciekawe musiało być owo dzieło, skoro dziewczę posunęło się do stwierdzenia:
- No, podobała mi się ta książka. Generalnie to podobała mi się tak bardzo, że przeczytałam całe streszczenie, a miało aż 50 stron!

Aż się ożywiłam. Byłam nawet bliska tego, żeby podpytać o tytuł woluminu, bo kto wie? Pewnie straciłam w życiu niejedno świetne streszczenie...! Tajemnica ta przepadła jednak na wieki, albowiem w tym właśnie momencie zostałam zaskoczona tak głęboką myślą, że gdybym miała na czym, to z pewnością przysiadłabym z wrażenia:
- Ja się nie będę w ogóle uczyć o tych wszystkich filozofach. - ciągnęło dziewczę niezrażone - No bo zobacz, jak ich poznam, to będę się potem sugerować. A skąd wtedy będę wiedziała, kiedy sama coś mądrego wymyślę...?

Fakt. To Ci by było zaskoczenie...



[P.S. Nigdy w życiu nie byłam harcerzem ;)]