środa, 2 kwietnia 2014

Telefon z aparatem

Idę na łatwiznę. Ale za to mam dużo usprawiedliwień.

Mimo, że mam więcej czasu (drugi tydzień zwolnienia lekarskiego), to jednak ciężko mi się myśli (drugi tydzień zwolnienia lekarskiego). Ciężko mi się też pisze, albowiem coś mi wpadło pod spację. Podejrzewam, z dużym prawdopodobieństwem, że wpadło stosunkowo dawno, a to, co przeszkadza mi pisać dzisiaj, to już wyższa forma ewolucyjna. W każdym razie jest silna i dzielnie walczy z uciskiem :)
No i trzecie - dawno nie było żadnych zdjęć. Nie, żeby to poniżej zasługiwało na to szlachetne miano. Chcę po prostu pokazać, dlaczego nauczyłam się zawsze mieć przy sobie komórkę :)

tu byliśmy. mama, tata i dziecko.
a nie taniej było kupić litra od razu?
a pomyśleć, że kiedyś mafia podkładała
tylko zgniłe ryby...
kto zna jakiegoś sudenta?
o copy sprzedawcy miodu już wspominałam.
wzrusza jak zawsze.
twórczość moich własnych sąsiadów.
nie, nie jestem adresatem :)
smutne na koniec.
taki napis pojawił się na jednym z budynków
przy Dąbrowskiego. czy napisał to przestraszony
sąsiad czy przestraszony członek rodziny?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz