piątek, 29 marca 2013

Wielkanocne orędzie

Wydaje mi się, że mam jakąś szczerą, słowiańską, wzbudzajacą zaufanie twarz. Jak inaczej wytłumaczyć skłonność starszych pań do zagadywania mnie w tramwaju?

Wracam z pracy, skulona w kąciku siedzenia. Uparcie staram się wierzyć, że z nieba nie pada śnieg, tylko idealnie zmrożona sangria. Trochę pomaga w tym Manu Chao, który wyśpiewuje mi wprost do ucha swoje latynoskie rytmy. Starszej pani, siedzącej obok mnie, nie przeszkadzają jednak takie nowoczesne fanaberie. Stuka mnie w ramię. Więc zdejmuję słuchawki i...

-Dwa chleby kupiłam!
- ???
- No dwa chleby. Wczoraj kupiłam i dzisiaj też bo zapomniałam. A w gości idę. No i kto to zje? Przecież w gości chleba nie zabiorę.
- Hmm... No pewnie nie. Lepiej wziąć ciastka.
- Babkę też kupiłam, kto to zje, ja się pytam? Po świętach jeszcze będzie leżeć. Co to w ogóle za święta? Żeby śnieg padał? Nie było takich już od (tu wstawcie dowolną datę - nie pamiętam dokładnie, ale obstawiam coś pomiędzy stworzeniem pierwszych ludzi, a momentem, kiedy meteoryt niefortunnie pieprznął w ziemię i - zapewne nieintnecjonalnie - wytłukł dinozaury). Zimno, mokro, ślisko. Także stwierdziłam - na co mnie jakaś parada? O, założyłam kozaki. Może nie parada, ale z kożuchem i się nie ślizgają. To dziesiątka?
- (nie nadążam, nie nadążam!) Tak, jedziemy dziesiątką.
- No. Kożuch w środku, najważniejsze!

Także, moi drodzy, pamiętajcie: na co nam jakaś parada? Jajka w kożuchu też wyglądają nieźle!
Wesołych Świąt! :)

1 komentarz:

  1. Mi by się te chleby przydały. A tak co, jutro spędzę poranek w kolejce do piekarni. Szczera słowiańska twarz, nieźle :D

    OdpowiedzUsuń