Wydaje mi się, że mam jakąś szczerą, słowiańską, wzbudzajacą zaufanie twarz. Jak inaczej wytłumaczyć skłonność starszych pań do zagadywania mnie w tramwaju?
Wracam z pracy, skulona w kąciku siedzenia. Uparcie staram się wierzyć, że z nieba nie pada śnieg, tylko idealnie zmrożona sangria. Trochę pomaga w tym Manu Chao, który wyśpiewuje mi wprost do ucha swoje latynoskie rytmy. Starszej pani, siedzącej obok mnie, nie przeszkadzają jednak takie nowoczesne fanaberie. Stuka mnie w ramię. Więc zdejmuję słuchawki i...
-Dwa chleby kupiłam!
- ???
- No dwa chleby. Wczoraj kupiłam i dzisiaj też bo zapomniałam. A w gości idę. No i kto to zje? Przecież w gości chleba nie zabiorę.
- Hmm... No pewnie nie. Lepiej wziąć ciastka.
- Babkę też kupiłam, kto to zje, ja się pytam? Po świętach jeszcze będzie leżeć. Co to w ogóle za święta? Żeby śnieg padał? Nie było takich już od (tu wstawcie dowolną datę - nie pamiętam dokładnie, ale obstawiam coś pomiędzy stworzeniem pierwszych ludzi, a momentem, kiedy meteoryt niefortunnie pieprznął w ziemię i - zapewne nieintnecjonalnie - wytłukł dinozaury). Zimno, mokro, ślisko. Także stwierdziłam - na co mnie jakaś parada? O, założyłam kozaki. Może nie parada, ale z kożuchem i się nie ślizgają. To dziesiątka?
- (nie nadążam, nie nadążam!) Tak, jedziemy dziesiątką.
- No. Kożuch w środku, najważniejsze!
Także, moi drodzy, pamiętajcie: na co nam jakaś parada? Jajka w kożuchu też wyglądają nieźle!
Wesołych Świąt! :)
piątek, 29 marca 2013
środa, 20 marca 2013
Skutki spacerów
Kiedy tylko mogę, to chodzę po fyrtlu piechotą. Każda okazja do poznawania Jeżyc jest dobra, chociaż szczególnym uczuciem darzę możliwość spacerowania suchą stopą i bez zimowego płaszcza na grzbiecie. Na przykład w bezchmurne, letnie poranki...
Dzisiaj trochę przypadkowych rzeczy, na które miałam okazję się natknąć.
Dzisiaj trochę przypadkowych rzeczy, na które miałam okazję się natknąć.
Szczerze obawiam się, że będą w końcu robione nożnie. |
W sobotę nie czynne, albowiem bierne. |
w zasadzie to smutne dość jest. z cyklu: jak nagrodzić złodzieja. |
Garaże - wstęp wolny, wjeżdżajcie śmiało :) |
poniedziałek, 11 marca 2013
miłość w czasach popkultury
Powinnam pisać Dialogi, jak Platon.
Przepraszam co delikatniejszych (oraz moją mamę) za słownictwo, ale uprawiam tu naturalizm. I autentyzm językowy, ot co.
Ekhem, ekhem, oto historia:
- Ale że Siwy ma dziewczynę tej...
- No my w szoku byliśmy... Aż mi smaka narobił!
- Nie pierdol, to jest kurwa masakra jakaś. Taki Siwy to normalnie podchodzi, wali cię z bara i mówi "Co jest, kurwa". A nagle widzisz na fejsbuku, jak pisze "Kocham Cię misiaczku".
Sorry, chłopaki, widocznie Siwy jest w środku mięciutki i cieplutki jak roztopiony karmelek...
Albo po prostu chce zaliczyć, frajerzy :)
Przepraszam co delikatniejszych (oraz moją mamę) za słownictwo, ale uprawiam tu naturalizm. I autentyzm językowy, ot co.
Ekhem, ekhem, oto historia:
- Ale że Siwy ma dziewczynę tej...
- No my w szoku byliśmy... Aż mi smaka narobił!
- Nie pierdol, to jest kurwa masakra jakaś. Taki Siwy to normalnie podchodzi, wali cię z bara i mówi "Co jest, kurwa". A nagle widzisz na fejsbuku, jak pisze "Kocham Cię misiaczku".
Sorry, chłopaki, widocznie Siwy jest w środku mięciutki i cieplutki jak roztopiony karmelek...
Albo po prostu chce zaliczyć, frajerzy :)
poniedziałek, 4 marca 2013
Zimy nie ma
Ano. A ja nie zdążyłam jej nawet na dobre pokazać, bo zawsze coś. Wstydzę się okrutnie, okazuję skruchę i błagam o wybaczenie. Ale za to zbliża się wiosna. Świstak Phil wie, co widzi :)
Wolny poniedziałek jest czasami prawdziwym błogosławieństwem - tak, jak dzisiaj. Poranek nad Jeżycami wstał błękitny, słoneczny i bezchmurny. No bajka. Poświęciłam więc sprzątanie dla spaceru, chojracząc już w wiosennym płaszczu.
Robiąc pętlę przez Rynek ("Pani, ogórki świeżutkie, krajowe, dzisiaj przyjechały" z jednej strony i "Buraczków dwie nabierki, proszę" z drugiej), zawędrowałam do Parku Sołackiego. No przyznam, że nie tylko ja miałam taki pomysł. Pałętało się sporo babć z wózkami, marcujące parki, starsi panowie, wygrzewający się na ławeczkach... W drogę nieopatrznie wlazła mi też grupa krasnali pod przewodnictwem jednego malucha, krzyczącego: "PRZEDSZKOLE, CAŁA NAPRZÓD!!!". Biedny dzieciak, w tym wieku jeszcze nikt go nie uświadomił, jak zazwyczaj kończą dyktatorzy... :)
Uprzejmie donoszę - gdzieś tam nieśmiało pojawia się wiosna. Przyłapałam platany na pączkowaniu! Bezwstydnie i przy ludziach, tfu!
Wolny poniedziałek jest czasami prawdziwym błogosławieństwem - tak, jak dzisiaj. Poranek nad Jeżycami wstał błękitny, słoneczny i bezchmurny. No bajka. Poświęciłam więc sprzątanie dla spaceru, chojracząc już w wiosennym płaszczu.
Robiąc pętlę przez Rynek ("Pani, ogórki świeżutkie, krajowe, dzisiaj przyjechały" z jednej strony i "Buraczków dwie nabierki, proszę" z drugiej), zawędrowałam do Parku Sołackiego. No przyznam, że nie tylko ja miałam taki pomysł. Pałętało się sporo babć z wózkami, marcujące parki, starsi panowie, wygrzewający się na ławeczkach... W drogę nieopatrznie wlazła mi też grupa krasnali pod przewodnictwem jednego malucha, krzyczącego: "PRZEDSZKOLE, CAŁA NAPRZÓD!!!". Biedny dzieciak, w tym wieku jeszcze nikt go nie uświadomił, jak zazwyczaj kończą dyktatorzy... :)
szkoda tylko, że świat jest jeszcze wyblakły. |
przyczajone liście. |
myślałam, że teraz takie rzeczy pisze się na Facebooku. ciekawam, czy big love Julci i Bartusia doczekała wiosny...? :) |
Subskrybuj:
Posty (Atom)