Łażę więc między straganami, z prawej i lewej atakują góry dobra owocowo-warzywnego. Myślę sobie: „No tak, czerwiec, ciepło, słońce, Euro (nie pytajcie mnie, jaki to ma związek, ale teraz wszystko ma związek z Euro) – należałoby nabyć czereśnie. Drogą kupna".
Rodzajów mnóstwo. „Krajowe”. „Sercówki”. „Słodkie”. „Bardzo słodkie”. Wreszcie trafiłam na taki, które bez wątpienia będą mi smakować.
empirycznie sprawdzone - rzeczywiście nie było :) |
Aż ślinka cieknie...
OdpowiedzUsuń