wtorek, 13 stycznia 2015

W stronę światła

Ogólnie w moim życiu jest tak, że panicznie boję się psucia się rzeczy codziennego użytku. Awarie spłuczek i kranów, zawieszający się komputer czy doprowadzenie do porządku roweru po zimie to zadania, które przerastają mnie absolutnie i w obliczu których zamieniam się w bezradne, chlipiące nieszczęście. Wyobraźcie sobie więc wczoraj moją rozpacz czarną, kiedy w moim domu najpierw strzeliła żarówka, potem korki, a potem ciemność. Znaczy - ciemność nastała, nie strzeliła. A ja w szufladzie dokładnie dwa śrubokręty i młotek. I nic ponadto, nawet latarki.

Resztką przytomności sprawdziłam nieszczęsne korki i umieściłam w pozycji pożądanej. Bez efektu, motyla noga. Znaczy: sprawa jest grubsza.
Jak powszechnie wiadomo, jedyną osobą, która zna się na korkach, zakamienionej pralce i linkach hamulcowych jest tata, więc naturalnym krokiem był telefon po pomoc. Zupełnie nieważne, że owa pomoc znajduje się trzysta kilometrów dalej i niewiele może zdziałać. Ostatecznie więc, pełna obaw, drżącą ręką wystukałam numer Pogotowia Energetycznego.

Przyjechał Pan. Dwa polary, wysłużony dres, wielkie torbiszcze i latarka sprawiły, że z miejsca zaufałam jego umiejętnościom technicznym. No Pan ewidentnie w stadium fachowca. Nie minęło 15 minut, jak lodówka zamruczała uspokajająco, a router błysnął wesoło zielonym światłem. Pełna wstydu i skruchy za wadliwą żarówkę podjęłam się próby wytłumaczenia Panu mojej - pożałowania godnej - indolencji. Pan, zerkając jednym okiem na spisywany protokół, odparł tylko:
- Pani kochana, to to nic! Taki drobiazg to się po prostu zdarza! W weekend to mieliśmy historię - trzasnęło w sobotę wieczorem, a że coś dużego, to tylko Enea ma dostęp. Więc całą sobotę i niedzielę rodziny były bez prądu. I nawet jedna Pani mówi do mnie: ale ja dzisiaj męża pochowałam, jakże to mam siedzieć po ciemku! No a co ja jej mam poradzić, jak ja tylko korki mogę naprawić...

Mężowi już nie pomogę.

2 komentarze:

  1. Noo, prawie 2 m-ce.
    Biedna ta pani. Ty oooodrobinę też. Do nas kiedyś przyszedł facio do zepsutego telewizora. Wystarczyło wcisnąć jeden z guzików... Na szczęście byłam młodsza :P
    Teraz jestem starsza i nie dalej niż pół godziny temu ucichło mi radio... :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, już mi nie wyliczaj :)

      Natomiast radio to nie wiem. Ale mogę zadzwonić do taty... ;)

      Usuń