poniedziałek, 1 września 2014

Niekończąca się opowieść

Jeżyce, sobota, późny wieczór.
Idę ja i idą trzy karczki. Koszule odprasowane. Na szyjach wyjściowe łańcuchy. Znaczy: impreza.

Toczy się rozmowa, którą łowię chciwym uchem:

- Ty stary, z nim to się już nie da normalnie! Byłem ostatnio u niego, chałupa odjebana - ze 150 metrów. Tylko telewizora nie chce sobie normalnego kupić, jakieś 40-calowe gówno ma. Mówię mu, że manianę odpierdala, ale chuj, nie słucha. No ale dobra. Jestem u niego, pijemy, gadamy, tego... I on wtedy zaczyna opowiadać, jak to było, wiesz. Że to zupełnie inaczej. I, Ty, i nagle on...

- Ej - przerywa mu jeden z towarzyszy - chodź w krzaki. Odpierdolimy se szczocha.

...
Finału opowieści nie poznałam.
Panowie olali.

2 komentarze:

  1. No i tego nie znałam! A przyda się, mój prymitywizm zwiększa się z każdym dniem.

    (Eeeeejjjjj, tęsknię kapkę.)

    OdpowiedzUsuń