Ja doskonale wiem, że mnie coś tak jakby nie ma ostatnio, ale szlajam się właśnie po połoninach. Jednak trudno być w dwóch miejscach naraz.
A zatem historia bieszczadzka.
Tak się szczęśliwie składa, że nocleg wypadł w Piotrowej Polanie w Wetlinie, miejscu najbardziej cichym, spokojnym i ciepłym, jakie można sobie wyobrazić. Dzisiaj, po zasłużonym obiedzie (grzbiet Połoniny Caryńskiej nareszcie pod stopami!), zmywanie wypadło na mnie. Tak zwany wodopój mamy wspólny z cała ferajną z ośrodka. No dobra. W formie starej wiedźmy (twierdzenie jak najbardziej uprawnione, z uwagi na zjarany na buraczkowo nos i zwichrowany kołtun na głowie) stanęłam sobie obok ślicznych, różowych dziewczyneczek, a umysł mój odpłynął w niezbadane rejony świata resztek obiadowych i płynu do naczyń. Moje kilkuletnie towarzyszki szybko przywołały go jednak z powrotem:
- Mam takie długie włosy, ale W PEŁNI naturalne. Przedłużanie tyle kosztuje... zresztą, teraz wszystko kosztuje. Zdrowie nawet kosztuje!
- Nooo... Tylko powietrze jest za darmo...
- Coś Ty! Skąd się bierze powietrze?
- No z drzew.
- Właśnie. A drzewa trzeba najpierw kupić i zasadzić. Moja droga, mówię Ci, w życiu za darmo jest tylko życie...
Darmowe, ale bezcenne :)
Niiieeeeeeeee... Tak płakam, o jak płakam. Tak Ci zazdroszczę Bieszczad! Wiedźmo :)
OdpowiedzUsuńNie zazdrościć tylko obrac azymut na Bieszczady :) tymczasem właśnie wylądowałam we Lwowie :)
OdpowiedzUsuń