Teraz, kiedy kwitną akacje i chodzenie po Jeżycach jest czystą przyjemnością - lekko alergiczną, ale wciąż jednak przyjemnością - to aż niemożliwe nie wykorzystać takiego właśnie wolnego piątku na spacer (truskawek na Jeżyckim zatrzęsienie, choć, niestety, wciąż jeszcze dość kosztowne).
Dospacerowałam zatem do Rynku i tam przetarłam oczy ze zdumienia. Albowiem ukazał się im taki oto widok:
Za jakość przepraszam uprzejmie. Starałam się zrobić skrytozdjęcie. |
Proszę Państwa, oto Miś.
Pomyślałam sobie w pierwszym porywie, że siedząca obok staruszka zakupiła go pewnie dla swych wnucząt czy coś, a teraz dźwignąć nie może. Ha! Otóż nie! Kiedy wracałam tamtędy jakieś dwie godziny później, Miś jak siedział, tak siedział, a obok zmienił się tylko zestaw seniorek i nestorów.
Znaczy Misio bezpański.
Więc podeszłam bliżej, przyjrzeć się. No wszystko gra - zdrowy i sprawny jak się patrzy. Dlaczego ktoś wystawił go na przystanek, chociaż jeszcze jest całkiem dobry? Jak tak można, pytam się? Samotny i odrzucony... A przecież nawet oczko mu się nie odlepiło!
Temu Misiu.