Przez kilka ostatnich dni miałam wrażenie, że jestem na planie kiepskiego horroru. Mgła tworzyła klimat lekko niepokojący, ot - ciężka, upiorna chmura rozpełzła się leniwie po mieście, skrywając w sobie seryjnych morderców, watahy wilkołaków czy tam inne hordy zmutowanych szczurów z obowiązkowo czerwonymi ślepiami. Ale nie.
Któregoś dnia rano, jednocześnie z naprzeciwka i mgły, wyłoniła się starsza pani. Obok niej dreptał ostrożnie jakiś tam pies rasy kurdupel, chyba pekińczyk. Zniuchał mnie skubany, stanął jakby mu kto te krótkie łapki w ziemię wmurował, po czym łukiem tak szerokim, na jaki pozwalała mu smycz, zaczął obchodzić mnie z daleka. Spostrzegła to pani babcia i jęła przemawiać do niego łagodnym tonem człowieka na relanium:
- No co? No co, kochanieńki... Nie bój się. Biedaku, boisz się tej brzydkiej, złej pani...?
No dobra, wszystko rozumiem...
...ale dlaczego od razu brzydka???
Nie przejmuj się pchlarzem :P Panowie Menelowie Cię wielbią! :D
OdpowiedzUsuńjeszcze ocieram łzy, chlipiąc cicho w kąciku...
UsuńAno właśnie właśnie :)
OdpowiedzUsuńPrzezabawne te historie. Na szczęście już po mgle :P
Ej i właśnie! Napisz do mnie na maila (jest na stronie profilu) żebym miała Twojego, to jak chcesz wyślę Ci transkrypcję jednego wywiadu, uważam że jest zabawna, poza tym że o Jeżycach. Outlooka nie mam i inaczej nie da rady :)
OdpowiedzUsuńposzło! :)
Usuń