sobota, 13 października 2012

Colloquium sobotnie na ulicy

Żeby zauważyć jesień na Jeżycach, trzeba się trochę przyjrzeć. Akacje jeszcze są zielone i niewiele kolorowych liści leży na chodnikach. Na Rynku za to coraz więcej zimowych butów, pikowanych kurtek i wełnianych czap. Właśnie dziś, zaspana jeszcze, leciałam pokręcić się po rzeczonym, kiedy znienacka zaczepił mnie korpulentny, starszy pan o jowialnym sposobie bycia i facjacie jak rumiane jabłuszko. Jakbym była starą znajomą, z która dawno wypił bruderszaft. Zresztą, gdzie tam! Jakbyśmy ten bruderszaft pili co najmniej raz na dwa dni, przy użyciu wysokoprocentowej berbeluchy w kolorze fioletowym, kupowanej w zestawie z chlebem do przesączania. Po prostu podszedł i postanowił opowiedzieć historię, nawet bez "dzień dobry" czy innej gry wstępnej.

- Idę przez ulicę i patrzę - idzie taka klofta* naprzeciwko. Mijam ją, przyglądam się i widzę, że jej chyba pękła spódnica od góry do dołu. To mówię przecież: "Pękło tu Pani coś, rozprute jest". A ta blyrwa* jak nie fiknie, zadziera tę kieckę do góry i mówi: "A pękło, pękło, patrz Pan, jak ładnie!". Majtków nie miała! No ja cież pierdole... Uwierzy pani? Nikt by nie uwierzył... Niech Pani komuś opowie, bo naprawdę nie mogę...Wszystkiego najlepszego!
I poszedł.

"Mamy Cię" czy ki czort?


(Dla niewiedzących:
* klofta - wielka baba,
* blyrwa - kobieta lekkich obyczajów)

1 komentarz: