Zaczęłam odnosić niejasne wrażenie, że skończyło się moje szczęście do dziwacznych taksówkarzy.
Każdy, na którego trafiałam ostatnimi czasy, siedział cicho jak trusia, ograniczając słowa do powitania, pożegnania i kwoty. Albo nawet całkiem do zera, zamiast wysokości rachunku używając sformułowania "yyy..." i wskazania paluchem. Jak się jednak okazuje, świat kumulował energię aby mi w odpowiednim czasie wynagrodzić. I to z nawiązką.
Już kiedy wsiadłam, uznałam, że będzie ciekawie. Muzyka rozkręcona była na absolutny full,a pan - przekrzykując pulsujący bit - spytał, czy muzyczka to mi aby nie przeszkadza. Generalnie nie przeszkadzała, odczułam jednakże pewien dyskomfort komunikacyjny w momentach, kiedy Pan się odzywał. W związku z powyższym zaznaczyłam uprzejmie, że albo muzyczka albo pogawędka, obu naraz to się musi nie da. Na takie dictum acerbum Pan uznał, że on to ZAWSZE woli pogadać z klientem. I gadał, choć nie wiem, gdzie przewidział miejsce na klienta, chyba przy "do widzenia" i "dzień dobry". Listę plag w monologu można streścić w następujący sposób:
- Dlaczego pada śnieg? To skandal, bo...
- ...koszmarnie ślisko dzisiaj na drodze. I w ogóle...
- ...po co Ci ludzie się tak spieszą. Lepiej wyznawać dewizę: "byle do celu". A wczoraj...
- ...wczoraj to się w bloku na Winogradach paliło, pięć samochodów straży się zjechało, a ludzie to są koszmarne sępy, że się tak zlatują popatrzeć, szukają dramatów. Tak jak ten dramat...
- ...przy Mieszka I, pomiędzy ulicą a trasą pestki, już na wysokości Batorego. Tam mieszka w namiocie bezdomna kobieta. Państwo ją oszukało i dlatego w namiocie. Ale gdyby odebrała zaległą emeryturę, stać by ją było na mieszkanie z balkonem. Jak żyć w takim państwie...
- ...gdzie nawet wiosna nie chce przyjść?
Ale najbardziej podobało mi się ostatnie:
- Bo ja, proszę pani, to zawsze cicho siedzę i nie komentuję. Przecież ja nigdy w życiu na nic nie narzekałem!