Czy to mrozi, wieje czy śnieży - z domu wychodzić czasami trzeba.
Właśnie wczoraj, podczas jednej z takich odważnych, codziennych wypraw tramwajem przez Jeżyce, doleciał do mych uszu (choć drogą okrężną, przez nauszniki) monolog. Konkretniej: tłumaczenie fenomenu liczb ujemnych. Nadawcą była matka, a targetem dziecko w wieku wczesnoszkolnym, z różowej czapki wnioskuję, że płci żeńskiej. Chociaż kto ich tam wie, tych hipsterów.
Kobieta powiada:
- Zobacz. Jak od 3 odejmiesz 5, to zobacz, co się dzieje (zgina po kolei rozcapierzone trzy palce). Jeden, drugi, trzeci... i dwóch brakuje. Więc widzisz, że liczby ujemne to normalne liczby, tylko takie, których brakuje.
I jest to złota myśl na tegoroczną zimę.
Jakoś mi łatwiej, kiedy myślę, że mróz to przecież ciepło. Tylko takie, którego brakuje :)
Tak genialne, że nic więcej powiedzieć się nie da ;D
OdpowiedzUsuńŚwietna pointa; gratuluję:)
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
Usuńdo czego jest zdolny zmarznięty człowiek... :)